Syryjskie grzęzawisko wciąga Turcję. Wojna wszystkich ze wszystkimi


Rozpoczęcie nalotów na cele w Syrii definitywnie wciągnęło Turcję w bagno syryjskiej wojny domowej. W reakcji na ostrzelanie swoich pozycji, Kurdowie ogłosili, że trwający od trzech lat rozejm uznają za niebyły. Jednocześnie turecki rząd zapowiada „oczyszczenie” całych obszarów Syrii z dżihadystów i stworzenie tam stref bezpieczeństwa, do których będą mogli trafiać uchodźcy.

Gwałtowna zmiana nastawienia Ankary do wojny w Syrii dokonała się w ciągu kilku ostatnich dni, po zamachu w mieście w Suruc, przeprowadzonym przez Państwo Islamskie. Po ponad trzech latach zachowywania względnej neutralności wobec syryjskiego konfliktu, turecki rząd zareagował bardzo ostro.

Turcja realizuje pomysł stref bezpieczeństwa

Obecnie naloty i ataki artyleryjskie mają się koncentrować na pozycjach fanatyków z Państwa Islamskiego, których dotychczas Turcja w znacznej mierze ignorowała. Turcy nie chcieli im szkodzić, aby nie wzmacniać swoich znacznie starszych wrogów, czyli Kurdów i syryjskiego reżimu. Turcja była wręcz oskarżana o skryte wspieranie dźihadystów.

Teraz sytuacja zmieniła się diametralnie. Po serii kolejnych nalotów w sobotę turecki rząd oznajmił, że będą one kontynuowane do skutku, ponieważ władze Syrii nie radzą sobie z Państwem Islamskim. Później szef tureckiego MSZ dodał, że „całe połacie” północnej Syrii zostaną „oczyszczone” z dżihadystów i w ten sposób zostaną utworzone „strefy bezpieczeństwa”. - Mogą w nich zostać umieszczeni uchodźcy - oznajmił Mevlut Cavusoglu.

Tureckie gazety już od ponad miesiąca donosiły, że władze ich kraju noszą się z zamiarem utworzenia na terytorium Syrii stref buforowych przyległych do granicy. Oczyszczone z bojówek uznanych za zagrożenie, mają stanowić zabezpieczenie przed przedostawaniem się wojny na terytorium Turcji. Ankara oficjalnie zaprzeczała takim informacjom, ale teraz szef MSZ stwierdził: zawsze broniliśmy stref bezpieczeństwa i zakazu lotów w Syrii.

Kurdyjska komplikacja

Turcja ruszyła jednak na wojnę nie tylko z dżihadystami. Zbombardowane i ostrzelane zostały też pozycje bojówek kurdyjskich. Ma to być odwet za zamordowanie przez Kurdów dwóch tureckich policjantów, których ci oskarżyli w wspieranie dżihadystów. W reakcji Partia Pracujących Kurdystanu (PKK), czyli organizacja uznawana przez USA i UE za terrorystyczną, która od dekad walczy o oderwanie terenów zamieszkanych przez Kurdów od Turcji, ogłosiła koniec wypracowanego z mozołem w 2012 roku rozejmu.

- To nie ma już żadnego znaczenia po intensywnych nalotach okupacyjnej armii tureckiej - oznajmiła PKK. Tym samym chyba już definitywnie zakończył się trwający od trzech lat proces pokojowy, który początkowo wydawał się pierwszy raz w historii mieć realne szanse na powodzenie.

Jednocześnie w całej Turcji służby bezpieczeństwa prowadzą szeroko zakrojoną akcję zatrzymań domniemanych zwolenników Państwa Islamskiego i PKK. Według rządu od piątku zatrzymano 590 osób. Do najnowszych zatrzymań doszło w Stambule, Ankarze, Adanie na południu kraju, Konyi w środkowej Turcji i Manisie na południowym zachodzie.

Syryjskie bagno wciąga Turcję

Wszczęcie przez Turcję otwartej wojny z dżihadystami i Kurdami oznacza pogrążenie się turecko-syryjskiego pogranicza w jeszcze większym chaosie. Dotychczas zacięcie bili się tylko ci pierwsi przy biernej postawie Turków, których Kurdowie oskarżali o skryte wspieranie fanatyków. Teraz każdy będzie walczył z każdym.

Taki rozwój sytuacji oznacza poważne problemy dla Kurdów, którzy kontrolują znaczne obszary przy granicy z Turcją. Dotychczas ich tyły były w znacznej mierze bezpiecznie i koncentrowali się na odpieraniu ataków dżihadystów z południa. Nie musieli się też martwić o naloty czy ostrzały swojego zaplecza. To dżihadyści są od niemal roku intensywnie atakowani z powietrza przez koalicję państw zachodnich i arabskich.

Całą sytuację komplikuje to, że Kurdowie są w dobrych relacjach z Zachodem i stanowią jeden z filarów kampanii przeciw Państwu Islamskiemu. Być może Turcja ograniczy swoje naloty na cele kurdyjskie pod naciskiem sojuszników z NATO. Dodatkowo Kurdowie działający w Syrii i Iraku nie są tożsami z PKK, więc możliwe, że Turcy nie będą ich nadmiernie atakować.

Autor: mk/tr / Źródło: Reuters, PAP, tvn24.pl

Tagi:
Raporty: