Poczucia odpowiedzialności nie da się wymusić karami w rodzaju obcięcia unijnych funduszy - pisze w komentarzu dziennikarz "Sueddeutsche Zeitung". Niemiecka gazeta wymienia strach przed obcymi oraz obawę przed utratą suwerenności jako przyczyny sprzeciwu krajów środkowoeuropejskich wobec stałych kwot uchodźców. Pada sugestia, by nie stosować kar wobec Polski, Czech, Węgier i Słowacji.
- We wschodniej części Europy proponowana przez Komisję Europejską "kwota" stała się symbolem Unii Europejskiej, która "posuwa się za daleko" w ograniczaniu suwerenności krajów członkowskich - czytamy w komentarzu opublikowanym w czwartek na łamach największej niemieckiej gazety opiniotwórczej.
Lęki Europy Wschodniej
Autor komentarza Daniel Broessler zwraca uwagę, że zarówno Czesi, jak i Polacy, Słowacy i Węgrzy traktują kwestię obligatoryjnych kwot jak "problem zasadniczy", widząc w próbach wprowadzenia tego systemu "zamach na ich suwerenność". "Mamy do czynienia z podwójnym lękiem: lękiem przed obcym i przed Unią Europejką, która może przekształcić się w obce panowanie" - tłumaczy niemiecki dziennikarz. Jego zdaniem na przykładzie sporu o kwoty widać, "jak zatrważająco głęboko sięga europejski problem, który ujawnił się podczas kryzysu migracyjnego. Na Zachodzie panuje oburzenie z powodu toczącej się na Wschodzie dyskusji, w której "szefowie rządów posługują się językiem nie różniącym się od aktywistów drezdeńskiej Pegidy" (Pegida - prawicowo-populistyczny ruch społeczny protestujący przeciwko napływowi muzułmanów do Niemiec - red.). - Okazuje się, że trucizna będąca następstwem dziesięcioleci dyktatury i izolacji działa dłużej, niż się obawialiśmy - pisze Broessler. Na Wschodzie panuje natomiast "przerażenie z powodu podzielonej suwerenności w krajach zjednoczonej Europy". Broessler wymienia przykład Słowacji - kraju, który - chociaż nie należy do najzasobniejszych - musiał płacić za Grecję i ratunek euro, a teraz musi "nadstawiać głowę za otwarte ramiona niemieckiej kanclerz wyciągnięte w kierunku uchodźców".
Musi być zgoda bez groźby kar
UE będzie musiała nie tylko pogodzić różne interesy, lecz także znaleźć kompromis pomiędzy całkowicie odmiennymi sposobami patrzenia na rzeczywistość - pisze Broessler. Jak stwierdza, pomimo własnych doświadczeń migracyjnych z lat 1956 i 1968 ani Węgrzy, ani Czesi nie poczuwają się do odpowiedzialności za azyl dla uchodźców i do solidarności z Niemcami. "Poczucia odpowiedzialności nie da się wymusić karami w rodzaju obcięcia unijnych funduszy, co w krótkim okresie czasu i tak jest niemal niemożliwe" - pisze Broessler. Rządy w Europie Środkowej znajdujące się pod presją rodzimych populistów nie zgodzą się na żadne rozwiązania, który mogą doprowadzić do ich porażki. Niemiecki dziennikarz przewiduje, że w tej sytuacji jedyne, co można osiągnąć, to "chwiejny kompromis". Podkreśla, że inne kraje UE nie zaakceptują polityki na zasadzie "nie chcemy muzułmanów". Obligatoryjną kwotę można co prawda przeforsować za pomocą decyzji większości, jednak taki zabieg powiększyłby tylko rów w poprzek Europy i nie sprzyjałby przyjaznemu przyjęciu uchodźców w Europie Wschodniej. - Przyszłotygodniowe negocjacje zakończą się prawdopodobnie decyzją o dobrowolnym przyjęciu uchodźców - przewiduje Broessler. "Bez solidarności UE uschnie. Trzeba o tym bezustannie przypominać. Syzyfowe prace trwają" - konkluduje "Sueddeutsche Zeitung".
Autor: mk\mtom / Źródło: PAP