Dziesiątki tysięcy demonstrantów wyszło w niedzielę na ulice stolicy Sudanu - Chartumu, a także innych miast, aby domagać się powrotu do rządów cywilnych po trzech miesiącach od obalenia przez armię poprzedniej głowy państwa, marszałka Omara Hasana el-Baszira.
Według źródeł rządowych podczas protestów co najmniej 7 osób poniosło śmierć, a 181 zostało rannych, w tym 27 od strzałów z broni palnej.
Fala represji
Rozmowy Tymczasowej Rady Wojskowej i opozycji na temat porozumienia o podziale władzy załamały się na początku czerwca, kiedy siły bezpieczeństwa zlikwidowały obóz zwolenników opozycji w Chartumie.
Fala represji, która później nastąpiła, spowodowała - według organizatorów protestów - co najmniej 128 ofiar śmiertelnych w całym kraju. Według władz zginęło 61 osób, w tym 3 funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa.
"Porozumienie niewykluczające nikogo"
Marsze i wiece protestacyjne miały również upamiętnić 30. rocznicę wspieranego przez islamistów zamachu stanu, który wyniósł el-Baszira do władzy. W kwietniu tego roku armia obaliła go po masowych protestach przeciwko jego rządom.
Tymczasowa Rada Wojskowa deklaruje gotowość do rozmów. Jej przedstawiciel, generał Mohamed Hamdan Dangalo, oświadczył w niedzielę, że generałowie "chcą osiągnąć pilnie wszechstronne porozumienie niewykluczające nikogo".
- My, w Radzie Wojskowej, jesteśmy całkowicie neutralni. Jesteśmy strażnikami rewolucji. Nie chcemy być stroną w sporze - dodał.
Autor: dasz//now / Źródło: PAP