Niemiec, który w swoim mieszkaniu w Monachium przechowywał warte ponad miliard euro obrazy, może okazać się ich prawowitym właścicielem - pisze Reuters. Niemieckie władze mają więc poważny problem, bo z moralnego i etycznego punktu widzenia, dzieła powinny wrócić do ich dawnych właścicieli lub ich spadkobierców.
W mieszkaniu Corneliusa Gurlitta znaleziono ponad 1,5 tys. obrazów, w tym dzieła Picassa, Matisse'a i Chagalla. Mężczyzna jest synem handlarza dzieł sztuki Hildebranda Gurlitta, specjalisty od sztuki współczesnej początków XX w., którą naziści określali mianem "nieniemieckiej".
Nazistowski minister propagandy Joseph Goebbels zatrudnił go do sprzedaży za granicą "wynaturzonej sztuki". Terminem tym określano dzieła niezgodne z nazistowską ideologią, w praktyce dzieła wszystkich nurtów sztuki nowoczesnej. Wpływy ze sprzedaży obrazów miały zasilić budżet. Gurlitt skupował wtedy dzieła od zdesperowanych Żydów, których przymuszano do ich pozbycia się.
Zwrócą dzieła staruszkowi?
Reuters donosi, że teraz może się okazać, iż dobiegający osiemdziesiątki staruszek, który żył z okazyjnej sprzedaży dzieł sztuki, może zachować obrazy. Na razie jednak nie wiadomo, co się z nim stało, bo jakiś czas temu mężczyzna przepadł.
- Jak mi wiadomo, sytuacja prawna jest taka, że Gurlitt jest prawowitym właścicielem znacznej części kolekcji, nawet jeśli jest to wątpliwe z moralnego i etycznego punktu widzenia - powiedział Uwe Hartmann, szef rządowej agencji wyznaczonej do zbadania pochodzenia obrazów.
Ale już teraz Niemcy są rozzłoszczeni, bo informację o odkryciu pokaźniej kolekcji w Monachium przez ponad rok trzymano w ścisłej tajemnicy.
Prawnicy zaznajomieni z tematyką zagrabionych w czasie II wojny światowej dzieł sztuki twierdzą, że prawo własności Gurlitta można by unieważnić, powołując się na zasadę "bezprawnego posiadania" lub Deklarację Waszyngtońską z 1998 roku, która mówi o zasadach postępowania ze zrabowaną sztuką.
Dzieła dla Gurlitta? "Absurd"
Michael Naumann, minister kultury, który podpisywał Deklarację Waszyngtońską w imieniu Niemiec, powiedział, że absurdem będzie pozwolenie na zachowanie przez Gurlitta prac, które zostały zrabowane i wydarte z żydowskich rąk.
- Sprzedawanie sztuki uczynił swoim sposobem na życie - podkreślił Naumann. - Większość z dzieł została zrabowana albo pozyskana w dość dwuznacznych okolicznościach. Nigdy nie płacił podatków. Państwo nigdy nie miało sposobności ocenić wartość kolekcji, ponieważ zachowywał się karygodnie.
Autor: pk//gak / Źródło: Reuters