W stolicy Wenezueli, Caracas, doszło do gwałtownych starć sił porządkowych z demonstrantami, którzy próbowali dotrzeć do siedziby Narodowej Rady Wyborczej. Przeciwnicy rządu demonstrowali także w innych miastach.
Według organizacji obrony praw człowieka w starciach rannych zostało około 50 osób. Policja zatrzymała wielu demonstrantów. Siłom porządkowym udało się zatrzymać demonstrantów, ale opozycyjna Koalicja na rzecz Jedności Demokratycznej (MUD) zdołała jednak wręczyć przedstawicielowi Narodowej Rady Wyborczej Luisowi Emilio Rondonowi petycję z żądaniem przyspieszenia procesu przygotowywania referendum w sprawie odwołania prezydenta Nicolasa Maduro. Wręczyli ją dwukrotny kandydat na prezydenta Henrique Capriles i przewodniczący parlamentu Henry Ramos Allup.
Parlament kontra prezydent
Wenezuelska opozycja, która w grudniu 2015 roku zwyciężyła po raz pierwszy od 17 lat w wyborach parlamentarnych, zebrała ok. 3 mln podpisów zwolenników przeprowadzenia jeszcze w tym roku referendum w sprawie odwołania prezydenta Maduro. Ten jednak manewruje, aby nie dopuścić do plebiscytu, gra na zwłokę, przedłuża stan wyjątkowy w gospodarce i przygotowuje manewry wojskowe. - Chcemy uniknąć społecznego wybuchu. Popieramy więc rozwiązania, które są zgodne z konstytucją, pokojowe i demokratyczne - zapewnił lider wenezuelskiej opozycji Henrique Capriles. Dysponująca największymi w świecie zasobami ropy Wenezuela popadła w rezultacie spadku cen tego surowca w głęboki kryzys, któremu nie potrafili zaradzić rządzący od 16 lat socjaliści. Puste półki w sklepach i długie kolejki stały się powszechnym zjawiskiem, w szpitalach brakuje lekarstw i cała służba zdrowia jest na krawędzi załamania.
Autor: mtom / Źródło: PAP