Departament Obrony USA planuje cięcia w armii o ogromnej skali. Jeśli wejdą w życie, jej wielkość zmniejszy się do poziomu sprzed II wojny światowej - donosi "New York Times", a za nim inne amerykańskie media. Cięcia mocno odbiją się na lotnictwie. Chroniony ma być natomiast budżet na operacje specjalne i rozwój nowych wojskowych technologii.
Departament Obrony chce ograniczyć wydatki wojskowe, które rosły od zamachów z 11 września 2001 roku. Według informacji amerykańskich dziennikarzy plany zakładają, że liczba pozostających w służbie żołnierzy spadnie o około 50 tysięcy. Zezłomowane mają zostać też wysłużone samoloty bojowe.
Cyberwalka bez przeszkód
Projekt zmian, który bardzo wspiera sekretarz obrony Chuck Hagel, ma gwarantować skuteczną reakcję wojsk na ewentualny atak wrogich sił, ale ograniczy możliwości amerykańskiej armii w długotrwałych konfliktach prowadzonych daleko poza granicami kraju. Zwolennicy zmian tłumaczą, że odpowiadają one obecnemu klimatowi politycznemu na świecie i idą we właściwym kierunku, czyli w kierunku rozwoju nowych technologii.
Finansowanie nowatorskich projektów "cyberwojennych" i dalszy rozwój programu nowego myśliwca F-35 dla amerykańskich Sił Powietrznych (pierwsze egzemplarze mają trafić do służby jeszcze w tym roku) zostanie utrzymane.
Według spekulacji mediów tak duże zmiany w strukturze finansowania armii na pewno spotkają się z ostrymi reakcjami części kongresmenów, zwłaszcza z tych stanów, które uchodzą za duże ośrodki wojskowe.
Autor: ŁOs/mieś / Źródło: "New York Times", CNN
Źródło zdjęcia głównego: af.mil