Pochodzący z rosyjskiego Kaukazu rebelianci zatrzymali w Doniecku kobietę, którą oskarżyli o współpracę z ukraińską armią. Postawili ją pod słupem przy ruchliwej ulicy, przebrali w ukraińskie barwy narodowe, poniżali i maltretowali. Do tego samego zachęcali przechodniów i przejeżdżających obok kierowców. Kulminacyjnym punktem tego "widowiska" była pozorowana egzekucja.
Jedna z ruchliwych ulic Doniecka. Poniedziałek, dzień po "paradzie hańby", w której rebelianci przeprowadzili przez miasto ukraińskich jeńców. Pod ulicznym słupem stoi kobieta ubrana w barwy narodowe Ukrainy, trzyma tabliczkę z jakimś napisem. Pilnują ją brodaci mężczyźni z kałasznikowami. Wokół zbiera się niewielki tłumek. Wszyscy zachowują się wobec kobiety bardzo agresywnie.
Świadkami takiej sceny byli dziennikarze "The New York Times". Z ich relacji dowiadujemy się, kim jest kobieta i dlaczego jest maltretowana.
Osetyjczycy i "szpieg"
To rejon jednego z posterunków rebeliantów w Doniecku. Tutaj rządzą i dzielą brodaci, uzbrojeni w kałasznikowy mężczyźni o kaukaskim wyglądzie. To oddział z Północnej Osetii na rosyjskim Kaukazie. Ich bazę miejscowi nazywają "Motel", z racji tego, że niedaleko stoi jakiś podrzędny hotel.
Mówią, że schwytali szpiega. Kobieta miała pomagać ukraińskiej artylerii w namierzaniu celów w Doniecku. Stoi pod jakimś słupem przy ulicy. Na kurtkę strażnicy narzucili jej flagę Ukrainy. Na głowę założyli opaskę w tych samych barwach, z dwiema małymi chorągiewkami ukraińskimi.
Kobieta trzyma tabliczkę, zapewne z tektury, z napisem "Ona zabija nasze dzieci. Agent karnej ekspedycji". - Ponieważ to szpieg, wszystko, co się jej przydarzy, będzie zasłużone - mówi pilnujący jej rebeliant.
"Powinniśmy powiesić Cię"
Uzbrojeni mężczyźni, śmiejąc się i robiąc pod adresem kobiety obsceniczne gesty, zachęcają przejeżdżających kierowców do zatrzymywania się i obserwowania "widowiska", a nawet do wzięcia w nim udziału.
"Przejeżdżające samochody zatrzymują się" - relacjonują dziennikarze "NYT". "Ludzie wysiadają, biją kobietę po twarzy, rzucają w nią pomidorami. Kolana się pod nią już uginają". Starała się nie odpowiadać na obelgi, tylko potrząsała przecząco głową na zarzuty, że jest szpiegiem.
- Powinniśmy powiesić Cię na placu - krzyczy jedna z kobiet w tłumie, który zaczął się zbierać wokół "słupa hańby". Nagle doskakuje i uderza "szpiega" w twarz, potem kopie w brzuch.
"Otwieraj oczy! Stój prosto!"
Strażnicy przyglądają się obojętnie. Niektórzy robią sobie smartfonami tzw. selfie z płaczącą więźniarką. Inni zabawiają się, nawijając sobie na palce włosy kobiety.
W pewnym momencie jeden z rebeliantów odchodzi parę kroków od słupa, staje na ulicy i mierzy z kałasznikowa w kobietę. Ta myśli, że za chwilę zginie. Zamyka oczy. - Otwieraj oczy! Stój prosto! - krzyczy drugi. Po chwili okazuje się, że to tylko makabryczny żart.
Interwencja "Gruzina"
Dziennikarze, będący świadkami tej sceny, też zostali zatrzymani przez bojówkę z "Motelu". Udało się im jednak zaalarmować redakcję. Potem był telefon do doradcy jednego z wyższych rangą komendantów rebelianckich. Doradca, który używa tylko pseudonimu "Gruzin", wysłał na miejsce samochód z uzbrojonymi rebeliantami, żeby wydostali kobietę i dziennikarzy z rąk Osetyjczyków.
Doszło do negocjacji. W końcu wysłannicy "Gruzina" zabrali tylko dziennikarzy. Kobieta została w rękach Osetyjczyków. Po krótkiej dyskusji gdzieś ją wywieźli.
"Gruzin", który należy do batalionu Wostok, złożonego w większości z miejscowych Ukraińców, powiedział dziennikarzom, że ochotnicy osetyjscy z "Motelu" nie podlegają rozkazom ukraińskich komendantów, więc nie mógł nic zrobić w sprawie maltretowanej kobiety. Dodał tylko, że potępia takie zachowanie.
Po kobiecie zniknął ślad. Dziennikarze nie zdążyli nawet ustalić, jak się nazywa i gdzie mieszka.
Autor: //gak / Źródło: The New York Times