W dziewiątym dniu protestu po wyborach parlamentarnych demonstranci zablokowali centrum Belgradu i domagali się wypuszczenia zatrzymanych dwa dni wcześniej protestujących - podała we wtorek telewizja N1.
Kilkuset protestujących, zgromadzonych przed budynkiem sądu i prokuratury w stolicy Serbii, skandowało hasło: "Wypuście ich wszystkich!". - Wzywamy do wypuszczenia więzionych osób, które są trzymane z powodów politycznych i oskarżane o coś, czego nie zrobiły - podkreślił Miroslav Aleksić, jeden z liderów ugrupowania, które wezwało do protestów krótko po ogłoszeniu wyników przeprowadzonych 17 grudnia wyborów parlamentarnych.
We wtorek protestowano również przed siedzibą Komisji Wyborczej Republiki Serbii (RIK), gdzie domagano się powtórzenia wyborów na wszystkich szczeblach.
Podczas protestów zwrócono uwagę na pogarszający się stan zdrowia posłów, którzy rozpoczęli strajk głodowy, by w ten sposób zwrócić uwagę opinii publicznej na konieczność przeprowadzenia nowych wyborów. Według serbskiej opozycji w najgorszym stanie - uniemożliwiającym samodzielne wstawanie - jest Marinika Tepić, która nie przyjmuje pokarmów od 18 grudnia.
We wtorek po raz pierwszy protesty zorganizowano w położonym w centrum kraju Kraljewie. Demonstranci zgromadzili się tam przed komendą główną policji. Ostrzegli przed możliwością pojawienia się prowokatorów.
Próbowali dostać się do budynku ratusza w Belgradzie
W niedzielę w nocy grupa zamaskowanych osób próbowała dostać się do budynku ratusza w Belgradzie. Niemal 40 demonstrantów zostało zatrzymanych. W trakcie starć wybito okna w gmachu, zniszczono drzwi. Policja pilnująca ratusza użyła przeciwko napastnikom gazu łzawiącego, rannych zostało ośmiu funkcjonariuszy.
Największa opozycyjna koalicja w kraju - Serbia Przeciwko Przemocy - oświadczyła, że jej zwolennicy nie odpowiadają za ten incydent.
Protesty po wyborach parlamentarnych w Serbii
W ubiegłym tygodniu organizacja Serbia Przeciwko Przemocy napisała list do instytucji europejskich, w którym zaapelowała o nieuznawanie wyników grudniowych wyborów oraz wszczęcie międzynarodowego śledztwa w sprawie nieprawidłowości.
Obserwatorzy wyborczy, reprezentujący UE i Radę Europy, ocenili, że wybory nie były sprawiedliwe, głosowanie zostało zmanipulowane, a sprawę powinna zbadać policja.
Premier Serbii Ana Brnabić odpowiedziała, że obserwatorzy "kłamią i destabilizują kraj".
Rządząca Serbska Partia Postępowa (SNS) zdobyła w wyborach 128 miejsc w 250-osobowym Zgromadzeniu Narodowym, a największa koalicja opozycyjna 65 mandatów.
Źródło: PAP