Prezydent Serbii Aleksandar Vuczić skrytykował we wtorek wypowiedź boszniackiego członka władz Bośni i Hercegowiny Bakira Izetbegovicia, który wyraził nadzieję, że jego kraj uzna niepodległość Kosowa. Vuczić ocenił, że ta "wypowiedź wiele zmienia w regionie".
- Niektórzy widać myślą, że Serbia nie jest wystarczająco poniżona i że tylko taka poniżona Serbia jest dobrą Serbią – skomentował wypowiedź Izetbegovicia dla prasy, dodając, że słowa te będą mieć "znaczące prawne i polityczne konsekwencje".
Serbia odpowie na słowa
Prezydent Serbii na czwartek zaplanował specjalne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, na którym będzie mowa o konsekwencjach wypowiedzi lidera Boszniaków (bośniackich muzułmanów), który reprezentuje ich w trzyosobowym Prezydium BiH. Vuczić stwierdził, że musi minąć kilka dni, zanim Serbia zrobi kolejny krok i na te słowa odpowie.
- Gdybym to ja powiedział, że Serbia zamierza uznać niepodległość Republiki Serbskiej (w BiH), skończyłbym przed trybunałem w Hadze – skomentował Vuczić, nawiązując do pojawiającego się pomysłu secesji tej zamieszkanej przez Serbów części Bośni i Hercegowiny.
- Izetbegović mówi, że ma nadzieję na uznanie Kosowa i jednocześnie przyznaje, że integralności terytorialnej Bośni i Hercegowiny należy bronić z bronią w ręku. A Serbia tymczasem ma oddać swoje terytorium za bezcen – mówił Vuczić.
Sarajewo nie uznało ogłoszonej w 2008 roku niepodległości Kosowa z powodu ostrych sprzeciwów ze strony bośniackich Serbów, którzy podobnie jak Belgrad nadal uważają je za prowincję Serbii.
Grożenie wojną
W rozmowie z Deutche Welle Izetbegović mówił, że ma nadzieję na uznanie niezależności Kosowa przez jego kraj oraz, że błędem było, że Bośnia nie zrobiła tego do tej pory. Jednocześnie powiedział, że pomysł odłączenia Republiki Serbskiej od kraju może się skończyć nową wojną.
Vuczić nie jest jedynym politykiem z Belgradu, który skrytykował Izetbegovicia. Minister obrony Serbii Aleksandar Vulin uznał lidera Boszniaków za "człowieka o niebezpiecznych zamiarach".
- Polityka pokoju i stabilności, którą prowadzi prezydent Serbii Aleksandar Vuczić, nie znajduje w Izetbegoviciu prawdziwego partnera i czas na to, by wspólnota międzynarodowa to przyznała - oświadczył Vulin.
Z kolei prezydent Republiki Serbskiej w Bośni, Milorad Dodik, powiedział, że "Bośnia i Hercegowina nie uzna Kosowa", bez względu na to, co mówi Izetbegović.
- Jego stanowisko to myślenie polityka u końca kariery, który stale wraca do starych tematów, tak jak jego ojciec, który groził wojną na tych terenach, nie mając na te teorie jakiegokolwiek pokrycia – ocenił Dodik, mówiąc o zmarłym w 2003 roku Alii Izetbegoviciu, który poprowadził Bośnię i Hercegowinę do niepodległości w latach 90. XX wieku.
Podzielone państwo
Bośnia i Hercegowina na mocy porozumienia pokojowego z Dayton, które zakończyło wojnę z lat 1992-95, jest podzielona na dwie autonomiczne "jednostki państwowe": Federację Bośni i Hercegowiny (muzułmańsko-chorwacką) oraz Republikę Serbską.
Obie części Bośni mają własnych prezydentów, rządy, parlamenty i są połączone słabymi instytucjami centralnymi. Rolę kolegialnego szefa państwa spełnia Prezydium BiH, w którym po jednym reprezentancie mają Boszniacy, Serbowie i Chorwaci.
Autor: mm/adso / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sns.org.rs