Rytualne przejście wzdłuż tłumu gapiów i ściskanie im dłoni to chleb powszedni dla wielu znanych polityków. Jednak, jak przekonał się Nicolas Sarkozy, nie zawsze jest to bezpieczny sposób kontaktu z wyborcami. Kiedy francuski prezydent przechodził wzdłuż szpaleru ludzi w miasteczku Brax, z tłumu nagle wystrzeliła ręka, która chwyciła go za klapę marynarki i gwałtownie szarpnęła.
Polityk był wyraźnie zaskoczony i nie zdążył zareagować. Równie zaskoczona była jego ochrona, która nie wykazała się czujnością. Dopiero po krótkiej chwili prezydent został uwolniony z uścisku niezidentyfikowanego mężczyzny w tłumie.
Napastnik został odciągnięty kilka metrów dalej, powalony na ziemię i przygnieciony przez czterech ochroniarzy. Mężczyznę aresztowano. Nie podano jego nazwiska. Wiadomo tylko, że ma 32 lata i pracuje w teatrze.
Zmieszany prezydent przez chwilę śledził poczynania swojej ochrony. Po chwili na jego twarz wrócił obowiązkowy uśmiech i począł dalej witać się z ludźmi. Jak podają francuskie media, nie zamierza wnieść skargi przeciw napastnikowi.
Pozornie, złapanie prezydenta za klapę marynarki nie jest szczególnie niebezpieczne, ale napastnik mógł potencjalnie zaatakować na przykład nożem. Wtedy zbyt wolna reakcja ochroniarzy mogłaby się skończyć o wiele poważniejszymi konsekwencjami.
Źródło: Reuters