Samolot ze spadochroniarzami zapalił się tuż po starcie. Pilot kazał wszystkim skakać

Do niebezpiecznego zdarzenia doszło w niedzielne popołudnie nad lokalnym lotniskiem Colorado Springs East. Na podstawie wstępnych ustaleń poinformowano, że samolot szkoły spadochronowej "Out of the Blue Skydiving" najprawdopodobniej zderzył się z ptakiem, który dostał się do silnika i spowodował pojawienie się płomieni.

Według relacji jednego z lecących samolotem spadochroniarzy, Trenta Reese'a, trzy minuty po starcie na pokładzie słychać było trzask. - Pilot przez kilka sekund oceniał sytuację, po czym krzyknął "wszyscy z samolotu!" - powiedział w rozmowie z lokalną telewizją Colorado Springs TV.

Wszyscy znajdujący się na pokładzie spadochroniarze wyskoczyli wówczas, mimo że samolot znajdował się jeszcze na małej wysokości. Jak powiedział Rusty Wardlow ze szkoły organizującej lot, skoki zwykle oddawane są z wysokości ponad 3,5 kilometrów, lecz w tym przypadku samolot zdążył unieść się jedynie na wysokość 600-900 metrów.

Ze względu na bliskość ziemi część skoczków zmuszona została do użycia swoich rezerwowych spadochronów. - Nie nazwałbym tego rutynowym opuszczeniem samolotu, ale wszyscy zachowali się tak, jak powinni - podkreślił w rozmowie z lokalną telewizją.

Pusty samolot natychmiast skierowany został z powrotem na lotnisko, na którym pilotowi udało się bezpiecznie wylądować. Skoczkom również nic się nie stało, choć wylądowali w dużym rozproszeniu i trzeba ich było szukać.

To nie jedyny niebezpieczny wypadek spadochroniarzy w miniony weekend. W stanie Kalifornia w sobotę rano dwaj skoczkowie tandemowi ponieśli śmierć, gdy ich spadochron nie otworzył się w powietrzu. Według lokalnej policji, skoczkami byli dwaj młodzi mężczyźni, rozpoczęto śledztwo w celu wyjaśnienia okoliczności tragicznego wypadku.

Autor: mm/kk / Źródło: Fox News, Guardian, krdo.com, El Paso County Sheriff's Office