Prezydent chce walczyć z przemocą w kraju. W parlamencie towarzyszyli mu uzbrojeni żołnierze

Uzbrojeni policjanci i żołnierze weszli w niedzielę do parlamentu Salwadoru. Towarzyszyli prezydentowi kraju Nayibowi Bukele, który stara się wymusić na deputowanych poparcie dla swojego planu, zakładającego milionową pożyczkę na doposażenie służb walczących z przestępczością w kraju. Przed budynkiem demonstrowali zwolennicy głowy państwa.

Prezydencki plan zakłada wzięcie wynoszącej 109 mln dolarów pożyczki na dozbrojenie armii i policji. BBC wskazało, że chodzi głównie o fundusze na nowe wozy policyjne, umundurowanie oraz śmigłowce bojowe.

W czasie weekendowego posiedzenia nie udało się zebrać kworum koniecznego do przeprowadzenia debaty na temat projektu. Jak podał przewodniczący parlamentu, deputowani mają zająć się projektem Nayiba Bukele w poniedziałek, co według agencji Reutera może oznaczać próbę deeskalacji konfliktu.

W czasie, gdy prezydent Bukele oraz uzbrojeni funkcjonariusze przebywali w parlamencie, przed budynkiem zebrały się setki zwolenników głowy państwa. - Jesteśmy tutaj, ponieważ w kraju nie jest bezpiecznie, a deputowani nie chcą się tym zająć - mówiła 43-letnia Adelma Campos.

Salwadorczycy zebrani przed Kongresem odpowiedzieli na wezwanie prezydenta, który w piątek ostrzegł deputowanych, że "obywatele mają prawo, by odebrać im władze". Przemawiając do nich w niedzielę Nayib Bukele zagroził, że "jeśli bezwstydni parlamentarzyści nie poprą planu, zwołamy was tu ponownie za tydzień".

Opinia międzynarodowa reaguje

Działania prezydenta spotkały się z międzynarodową krytyką. Organizacja Human Rights Watch wezwała do "powstrzymania się od brutalnych ataków" i wskazała, że sprawą powinna zająć się Organizacja Państw Amerykańskich.

Wysoka Komisarz ONZ ds. praw człowieka Michelle Bachelet wezwała w niedzielnym oświadczeniu do "dialogu i pełnego poszanowania demokratycznych instytucji, które gwarantują rządy prawa i niezależność poszczególnych gałęzi władzy publicznej”.

Pieniądze na walkę z gangami, w jednym z najniebezpiecznieszych państw świata

Nayib Bukele cieszy się poparciem głównie młodych wyborców, którym obiecywał podczas kampanii zwiększenie bezpieczeństwa w kraju i położenie kresu walkom dwóch głównych grup przestępczych, tzw. maras.

Tylko w 2018 roku w wyniku porachunków tych grup zginęło 3340 osób. Ocenia się, że w Salwadorze, najmniejszej z republik środkowoamerykańskich, która w latach 1980-1992 przeżyła krwawą wojnę domową, w walkę gangów zaangażowanych jest ok. 54 tys. bojowników z obu "maras". Dodatkowo około 17 tys. znajduje się obecnie za kratkami.

Sprawia to, że wielu Salwadorczyków decyduje się na opuszczenie kraju. Prawie 6,6 mln obywateli Salwadoru - ok. 30,3 proc. ludności - żyje na skraju nędzy, co jest dodatkowym impulsem do emigracji.

Czytaj także: