Ponad 70 osób w dwudziestoosobowej celi z jedną toaletą, spanie na stojąco, do jedzenia łyżka fasoli. Tak według relacji jednego z byłych więźniów wygląda rzeczywistość w więzieniu w salwadorskim Izalco. W rozmowie z "El Pais" mężczyzna opowiada również o śmierci dwóch współosadzonych: 62-latka z cukrzycą i 21-latka zakatowanego przez strażników.
Cytowany przez hiszpański dziennik "El Pais" Manuel - pod takim nieprawdziwym imieniem ze względów bezpieczeństwa mieszkaniec Salwadoru występuje w tekście - do więzienia w Izalco trafił w połowie kwietnia ubiegłego roku. Wyszedł z niego na początku lutego. - Od momentu, gdy tam wszedłem, aż do końca odsiadki nie widziałem światła słonecznego - mówi ok. 40-letni mężczyzna.
Jak relacjonuje, w jego celi, przeznaczonej dla 20 osób, karę więzienia odbywało ponad 70 więźniów. Ze względu na brak miejsca spali na siedząco lub na stojąco, zmieniając się co dwie, trzy godziny. Kiedy nie było miejsca siedzącego, trzeba było stać. Na 70 osadzonych przypadała zaledwie jedna toaleta. Więźniom wydawano zazwyczaj tylko jeden posiłek dziennie: "dwie tortille i łyżka fasoli".
Więzień chory na cukrzycę
W rozmowie z "El Pais" Manuel wspomina też współosadzonych. Był wśród nich m.in. "62-letni właściciel sklepu, który dużo płakał", mężczyzna chory na cukrzycę. Według relacji Manuela, więźniowie pozwolili mu spać całą noc na siedząco, podczas gdy reszta stała. Pewnego dnia 62-latek się nie obudził. Współosadzeni próbowali go ocucić, jednak nie reagował. Zawołani do celi strażnicy nie wyczuli u niego pulsu. Mężczyzna nie żył. Manuel mówi, że w trakcie odsiadki do chorego na cukrzycę tylko "dwa lub trzy razy" przyszedł lekarz i zrobił mu zastrzyki z insuliny, którą rodzina wysyłała co tydzień.
"Kopali, bili pałkami i kolbą karabinu"
Rozmówca hiszpańskiego dziennika opowiada też o innym więźniu, który zmarł w więzieniu w Izalco: "21-latku o imieniu Daniel". - Zdesperowany wołał, by przynieśli mu leki, narzekał na głód i ból - relacjonuje Manuel. Jak dodaje, w odpowiedzi na krzyki 21-latka strażnicy "kopali go, bili pałkami i kolbą karabinu". - W końcu pobili go na śmierć, później wyrzucili z celi jak zwierzę - mówi mężczyzna.
Z relacji Manuela wynika, że on sam został aresztowany w ramach zemsty. Po wybuchu pandemii policjanci mieli pobić jego 10-letniego syna, gdy ten wracał ze sklepu, gdzie poszedł kupić tortille. Chłopiec nie miał przy sobie dokumentów. Manuel, jak sam tłumaczy, doniósł na policjantów, a oni zostali skazani. Wkrótce po wyroku w marcu 2022 roku dziesięciu funkcjonariuszy pojawiło się w domu Manuela i zabrało go do aresztu. Tego samego dnia policjanci mieli "bić go tak długo, aż się znudzili". - Złamali mi dwa żebra - opowiada mężczyzna.
Ale Manuela - który wcześniej był pracownikiem biurowym - najbardziej bolały nie zadane mu fizyczne rany, ale to, że został przedstawiony mediom jako członek gangu, zatrzymany pod zarzutem wymuszenia, zabójstwa i przynależności do organizacji terrorystycznej.
Salwador. Bukele walczy z gangami
Manuel trafił do więzienia w Izalco krótko po tym, jak prezydent Nayib Bukele ogłosił wojnę z organizacjami przestępczymi. BBC informowała niedawno, że w ciągu niespełna roku do aresztów trafiły ponad 64 tysiące podejrzanych o przestępstwa. W marcu pojawiły się informacje o rozpoczęciu transportów więźniów do nowego megawięzienia. Organizacje zajmujące się ochroną praw człowieka podkreślają, że wśród nich jest wielu niewinnych, a osadzeni byli poddawani "okrutnemu, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu".
Źródło: "El Pais", BBC