Niespodzianka w pierwszej turze. Prorosyjski kandydat na prowadzeniu, faworyt może odpaść 

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, Radio Swoboda
Pierwsza tura wyborów prezydenckich w Rumunii
Pierwsza tura wyborów prezydenckich w Rumunii Reuters
wideo 2/2
Pierwsza tura wyborów prezydenckich w RumuniiReuters

W Rumunii odbyła się pierwsza tura wyborów prezydenckich. Nieoczekiwanie zwyciężył ją radykalnie prawicowy i prorosyjski Calin Georgescu. To kandydat bezpartyjny, który po inwazji Rosji na Ukrainę chwalił Władimira Putina, mówiąc między innymi, że "bardzo kocha swój kraj". Krytykował NATO i tarczę antyrakietową w rumuńskim Deveselu. Kolejnym wyborczym zaskoczeniem jest trzecie miejsce faworyta, premiera Marcela Ciolacu, który - jeśli wyniki ostatecznie się potwierdzą - odpadnie z wyścigu. Ciolacu, który sprawuje funkcję premiera, złożył rezygnację z funkcji szefa Partii Socjaldemokratycznej.

Socjaldemokratyczny premier Rumunii Marcel Ciolacu, uważany za pewnego zwycięzcę pierwszej tury wyborów prezydenckich w tym kraju, spadł na trzecie miejsce po przeliczeniu głosów komisji wyborczych z wynikiem 19,15 proc. głosów. Szefa rządu wyprzedziła Elena Lasconi, liderka centroprawicowej partii USR (Związek Ocalenia Rumunii). Jej przewaga nad Ciolacu wynosi obecnie tylko kilkaset głosów, a w ujęciu procentowym oboje mają taki sam wynik - 19,18 proc.

Na czwartym miejscu jest lider radykalnie prawicowej formacji AUR (Związek Jedności Rumunów), George Simion, który zdobył 13,86 proc. głosów.

Na niekwestionowanej pierwszej pozycji (z wynikiem prawie 22,94 proc. poparcia) jest ultraprawicowy, prorosyjski kandydat niezależny Calin Georgescu.

Zaskoczenie w Bukareszcie

Wyniki wyborów są zaskoczeniem dla wszystkich, od polityków i wyborców po socjologów i media. Georgescu to niszowy polityk o skrajnych poglądach, nieposiadający zaplecza partyjnego, który zdobył popularność głównie dzięki kampanii na TikToku. 

Georgescu w sondażach przed wyborami początkowo znajdował się poza kręgiem faworytów. W ostatnim, piątkowym badaniu uplasował się na czwartym miejscu.

Calin GeorgescuReuters

Marcel Ciolacu, premier i szef postkomunistycznej Partii Socjaldemokratycznej PSD, szedł do wyborów pewny swojego pierwszego wyniku, przewidywanego także przez sondaże exit poll w dniu wyborów.

Elena Lasconi, centroprawicowa liderka Związku Ocalenia Rumunii, zajmowała w sondażach trzecią pozycję.

Elena Lasconi ROBERT GHEMENT/PAP/EPA

Premier rezygnuje z funkcji szefa partii

Telewizja Digi24 powiadomiła w poniedziałek, że Marcel Ciolacu, który sprawuje obecnie funkcję premiera Rumunii, oświadczył, że podjął "jednostronną" decyzję o rezygnacji z funkcji szefa Partii Socjaldemokratycznej. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbędą się w najbliższą niedzielę, pozostanie jednak na czele tej formacji.

Ciolacu oświadczył, że nie zamierza ubiegać się o żadne stanowisko partyjne. Powiadomił również, że zadzwonił do Eleny Lasconi, by złożyć jej gratulacje.

Media zaskoczone wynikiem

Rumuńskie media, zaskoczone wynikami I tury wyborów, pytały w artykułach: "Kim jest Calin Georgescu?".

Jak oceniała rumuńska prasa, do sukcesu wyborczego tego kandydata niewątpliwie przyczyniła się bardzo intensywna kampania w mediach społecznościowych, przede wszystkim na TikToku. - Stratedzy polityczni analizowali i projektowali życie polityczne, ale nie zrozumieli, że nie da się kontrolować internetu - powiedział w noc wyborczą jeden z rumuńskich dziennikarzy.

Według komentatorów wynik Georgescu to przede wszystkim głos rozczarowania klasą polityczną oraz wyraz protestu i to już nie tylko przeciwko partiom "mainstreamowym", ale nawet tym, które plasują się jako te walczące z systemem. Georgescu prześcignął George Simiona, skrajnie prawicowego populistę z partii AUR (Związek na rzecz Jedności Rumunów), przestawianego przez władze jako "ekstremista". Jego poglądy są jeszcze bardziej radykalne niż te reprezentowane przez Simiona.

Drogi Georgescu i lidera AUR miały się rozejść po tym, jak ten pierwszy publicznie nazwał "bohaterami" sojusznika Hitlera marszałka Iona Antonescu i twórcę faszystowskiej i antysemickiej Żelaznej Gwardii Zeleę Condreanu.

I tura wyborów prezydenckich w RumuniiROBERT GHEMENT/PAP/EPA

"Jeden z najbardziej kategorycznych propagatorów antyzachodnich przekazów"

Georgescu krytykował NATO i tarczę antyrakietową w rumuńskim Deveselu, mówił, że NATO nie obroni Rumunii i żadnego kraju członkowskiego. Media odnotowują, że w przedwyborczych wywiadach Georgescu, któremu zarzuca się prorosyjskie poglądy (po inwazji Rosji na Ukrainę mówił, że Władimir Putin "bardzo kocha swój kraj i jest otoczony profesjonalistami"), odmawiał odpowiedzi na pytanie o to, czy podziwia rosyjskiego lidera, oskarżanego o zbrodnie wojenne.

Portal rumuńskiej sekcji Radia Wolna Europa (Europa Libera Romania) cytuje profesora Florina Zeru z Państwowej Szkoły Studiów Politycznych w Rumunii, który powiedział, że "wystarczy przejrzeć moskiewską propagandową gazetę 'Sputnik' (ukazuje się w mieście Korolow w obwodzie moskiewskim - red.), gdzie jest wiele artykułów wychwalających Georgescu". - Jeśli "Sputnik" cię chwali, to nie jest dobrze - stwierdził Zeru.

Calin Georgescu startował jako kandydat niezależny. To były członek AUR (Związek na rzecz Jedności Rumunów) słynący z kontrowersji i prorosyjskiej narracji.

- To ogromne zaskoczenie, bo sondaże dawały Georgescu od czterech w porywach do 10 procent. Tymczasem wyprzedził on lidera radykalnie prawicowej partii AUR (Związek na rzecz Jedności Rumunów) Simiona, który był mocnym pretendentem do drugiej tury - mówił Kamil Całus z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Wysoki wynik kolejnego antysystemowego kandydata wywołał zaniepokojenie wśród rumuńskich ekspertów i w mediach. - Oznacza to, że populistyczne i antysystemowe siły, reprezentowane przez Simiona i Georgescu, mają w sumie co najmniej 30 procent głosów. Do tego dochodzi jeszcze bardziej radykalna Diana Sosoaca, która nie została dopuszczona do wyborów prezydenckich przez Sąd Konstytucyjny - komentowali rumuńscy dziennikarze.

George SimionEPA/ROBERT GHEMENT

George Simion w trakcie kampanii zapowiadał, że "zakończy pomoc wojskową dla Ukrainy". Polityk, który wyrósł na hasłach przyłączenia Mołdawii do Rumunii, ma zakaz wjazdu do Mołdawii i na Ukrainę, ponieważ jego działania są postrzegane przez te państwa jako zagrożenie dla ich suwerenności. Simion odrzuca zarzuty o prorosyjskość.

Elena Lasconi z kolei sprawdziła się jako burmistrzyni miasta Campulung, a większą rozpoznawalność zapewniła jej wcześniejsza praca reporterki telewizyjnej. W kampanii wytykano jej brak wiedzy i wpadki w wypowiedziach na temat polityki zagranicznej.

Wybory w Rumunii

W wyborach prezydenckich brało udział 14 kandydatów: premier Marcel Ciolacu, lider Partii Narodowo-Liberalnej, były premier Nicolae Ciuca, szefowa USR (Związku Ocalenia Rumunii) Elena Lasconi, kierujący radykalnie prawicową partią AUR (Związek na rzecz Jedności Rumunów) George Simion, szef partii mniejszości węgierskiej Hunor Kelemen, Alexandra Pacuraru (Alternatywna Partia Godności Narodowej), Sebastian-Constantin Popescu (Partia Nowa Rumunia), Cristian Terhes (Rumuńska Narodowa Partia Konserwatywna), Silviu Predoiu (Partia Ligi Akcji Narodowej), Ludovic Orban (Siła Prawicy). Ten ostatni kandydat wycofał się ze startu na rzecz Eleny Lasconi.

Druga tura wyborów odbędzie się 8 grudnia. W niedzielę za tydzień w Rumunii odbędą się natomiast wybory parlamentarne.

Autorka/Autor:ek, tas/kg/ads

Źródło: PAP, Radio Swoboda

Źródło zdjęcia głównego: EPA/ROBERT GHEMENT