W Turcji w niedzielę o godz. 8 rano (godz. 7 w Polsce) otwarto lokale wyborcze i rozpoczęły się przedterminowe wybory. Po raz pierwszy w historii tego kraju obywatele będą jednocześnie wybierać prezydenta kraju i deputowanych do parlamentu.
Niedzielne wybory są pierwszymi od czasu referendum, przeprowadzonego w Turcji 16 kwietnia 2017 roku, w wyniku którego system polityczny Turcji zmienił się z parlamentarnego na prezydencki. Polityk, który zostanie nowym prezydentem Turcji, będzie dysponował o wiele większą władzą niż jego poprzednik. Zmieni się też liczba wybieranych posłów do parlamentu z 550 na 600 oraz długość ich kadencji z czterech do pięciu lat. Od 25 czerwca w Turcji przestanie istnieć urząd premiera.
Turcy wybiorą wcześniej
Głosowanie będzie trwać do godziny 17 czasu lokalnego (godz. 16 czasu polskiego). Wyniki będą znane nie wcześniej niż przed godz. 21 (godz. 20 w Polsce), chyba, że Komisja Wyborcza uchyli obowiązujące do tej godziny embargo informacyjne i pozwoli na wcześniejsze opublikowanie rezultatów.
Do udziału w wyborach jest uprawnionych 56,3 mln osób, z czego 3,5 mln głosuje za granicą. Część głosujących (1,3 mln) już oddało swe głosy w głosowaniu korespondencyjnym w dniach 7-19 czerwca. Po raz pierwszy swój głos do urn wrzuci 1,65 mln młodych wyborców.
Niedzielne wybory były pierwotnie zaplanowane na listopad 2019 roku. Data ta jednak została zmieniona w kwietniu przez prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana, który postanowił je przyspieszyć. Decyzję uzasadnił koniecznością szybkiego przejścia na bardziej efektywny jego zdaniem system rządów prezydenckich.
Sześciu rywali o władzę
Faworytami wyborów są obecny prezydent, 64-letni Recep Tayyip Erdogan, który sprawuje władzę od 2003 roku, i jego Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP).
Oprócz Erdogana o urząd prezydenta ubiegają się: Muharrem Ince z Partii Ludowo-Republikańskiej (CHP), Meral Aksener z nowo powstałej nacjonalistycznej Dobrej Partii (IP), Selahattin Demirtas z prokurdyjskiej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP), Temel Karamollaoglu z konserwatywnej islamistycznej Partii Szczęścia (SP) oraz były maoista Dogu Perincek z lewicowej nacjonalistycznej Partii Patriotycznej (VP). Mimo wcześniejszych przewidywań, że Erdogan nie będzie miał poważnych konkurentów w wyborach, według sondaży najprawdopodobniej potrzebna będzie druga tura, w której jego rywalem będzie 54-letni Muharrem Ince (CHP). Druga tura miałaby się odbyć 8 lipca.
"Stabilizacja" kontra "zmiana"
W wyborach parlamentarnych startuje 10 partii politycznych, w tym dwa bloki koalicyjne: Sojusz Ludu, w którego skład wchodzi AKP oraz opozycyjny Sojusz Narodu.
W skład Sojuszu Ludu, który popiera reelekcję Erdogana wchodzi AKP, Nacjonalistyczna Partia Działania (MHP) i skrajnie prawicowa islamistyczna Wielka Partia Jedności (BBP). Z kolei partie opozycyjne: CHP, IP, Saadat oraz Partia Demokratyczna (DP) utworzyły Sojusz Narodu i uzgodniły, że w pierwszej turze wyborów prezydenckich oddadzą głos na własnych kandydatów, a w drugiej rundzie – jeśli do niej dojdzie – zjednoczą siły przeciwko urzędującemu prezydentowi. Podczas gdy Sojusz Ludu popiera wzmocnienie pozycji prezydenta, wszystkie partie opozycyjne są temu przeciwne i obiecują, że jeśli zwyciężą, przywrócą w Turcji demokrację parlamentarną. Hasłem wyborczym Sojuszu Ludu jest "stabilizacja", podczas gdy opozycyjna koalicja obiecuje "zmianę".
Małe partie z większymi szansami
Poprawki wniesione do ordynacji wyborczej na wiosnę, otwierają przed małymi partiami, które nie przekroczą 10-proc. progu wyborczego, ale uczestniczą w szerszej koalicji, możliwość wejścia do parlamentu na mocy ogólnego wyniku całej koalicji.
Wybory będą obserwowane zarówno przez organizacje tureckie, jak i międzynarodowe. Sojusz Narodu w porozumieniu z prokurdyjską HDP powołał do życia tzw. Sprawiedliwą Platformę Wyborczą, w skład której wchodzi 415 tys. członków komisji wyborczych przynależących do tych partii, a także 195 tys. wolontariuszy obserwujących proces wyborczy. W dniu wyborów nad urnami będzie też czuwać kilka tureckich organizacji pozarządowych. W Turcji znajdują się też obserwatorzy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), wśród nich kilku Polaków. Po zakończeniu wyborów, jako pierwsze zostaną obliczone głosy oddane w wyścigu o stanowisko prezydenta. Dopiero kiedy te wyniki zostaną ogłoszone, komisje wyborcze zajmą się podliczaniem głosów oddanych w wyborach parlamentarnych.
Autor: momo/tr / Źródło: PAP