Sześciomiesięczny chłopczyk, który jako jedyny przeżył masakrę swojej rodziny dokonaną przez rosyjskiego żołnierza w mieście Giumri, zmarł w poniedziałek w szpitalu. Poinformował o tym Leonid Roszal, dyrektor szpitala dziecięcego w Moskwie. Sierioża Awetisian stał się siódmą ofiarą Walerija Piermiakowa.
W poniedziałek 12 stycznia w Giumri rosyjski żołnierz, który zdezerterował ze stacjonującej tam bazy wojskowej, zamordował sześcioosobową rodzinę Awetisianów. Przeżył tylko półroczny chłopczyk, jednak jego stan był krytyczny, a lekarze przez tydzień walczyli o jego życie.
Stan dziecka pogorszył się w poniedziałek rano - doszło do niewydolności nerek i zatrzymania akcji serca.
- Dziecko zmarło przed chwilą - powiedział w poniedziałek po południu Leonid Roszal, znany dziecięcy lekarz i dyrektor szpitala dziecięcego w Moskwie, który leczył ranione przez sprawcę niemowlę.
Dziecko miało kilkanaście ran kłutych od bagnetu i noża, którym Walerij Piermiakow zabił również dwuletnią siostrę niemowlaka.
Przyznał się
19-letni Walerij Piermiakow, który dzień po morderstwie został zatrzymany na armeńsko-tureckiej granicy, przyznał się do winy, choć nie potrafił podać motywu zbrodni.
W Giumri, drugim co do wielkości mieście Armenii, oraz stolicy kraju Erywaniu wybuchły protesty przeciwko sądzeniu Piermiakowa przez rosyjski trybunał wojskowy. Ormianie uważają, że powinien być sądzony według prawa armeńskiego, ponieważ dopuścił się zbrodni na terytorium tego kraju, a nie bazy wojskowej, uważanej za terytorium Federacji Rosyjskiej.
Autor: asz\mtom / Źródło: Ria Novosti, panorama.am