"Program Sarmata, którego owocem ma być nowa ciężka rakieta międzykontynentalna, najwyraźniej natrafił na jakiś 'wybój'" - pisze Pavel Podvig, znany rosyjski analityk. Data pierwszego testu ciągle jest odwlekana w czasie, a rosyjskie ministerstwo obrony ma wykonywać nerwowe ruchy.
Według pierwotnych zapowiedzi pierwsze próby nowej rakiety miały się odbyć jeszcze w 2015 roku. Później mówiono o terminie "do końca 2016". Tymczasem testu ciągle nie było, choć według najnowszej wersji wydarzeń ma się odbyć w tym roku. Według Podviga, dotychczasowe wytłumaczenia przedstawiane przez wojsko nie są przekonujące i najprawdopodobniej pojawiły się jakieś niespodziewane problemy.
Prace pod specjalnym nadzorem
Ma na to wskazywać między innymi niedawna deklaracja ministra obrony Siergieja Szojgu. Zażądał on cotygodniowych raportów na temat prac nad "perspektywicznymi strategicznymi systemami rakietowymi" w zakładach KrasMasz (Krasnojarskie Zakłady Budowy Maszyn), gdzie mają powstać rakiety Sarmat. Ma to być sposób na kontrolę wykonania programu, którego założenia zostały zmodyfikowane i ustanowione pod koniec 2016. "To dość ostry i niecodzienny krok" - pisze Podvig.
W ocenie analityka żądanie Szojgu przemawia za tezą, iż podczas prac nad Sarmatą pojawiły się jakieś poważniejsze problemy, które wymagają bezpośredniej kontroli z Moskwy. Wcześniejsze opóźnienia wojsko i przemysł tłumaczyły głównie brakiem odpowiedniego silosa do testów. Ten który planowano początkowo użyć okazał się być w złym stanie i trzeba było przystosować inny.
Pierwsze próby mają bowiem polegać na samym wyrzuceniu rakiety w powietrze. Większość rosyjskich pocisków międzykontynentalnych działa na zasadzie "zimnego startu", czyli ich główne silniki są uruchamiane dopiero, kiedy znajdą się poza silosem. Z jego wnętrza pocisk jest wyrzucany przez ładunek prochowy. Na początku trzeba przetestować jego działanie i odporność systemów rakiety na gwałtowne przyśpieszenie.
Waga superciężka
Osobisty nadzór Szojgu jest zrozumiały o tyle, że program Sarmata ma specjalne znaczenie dla Kremla. Jest to bowiem w znacznej mierze przedsięwzięcie prestiżowe. Żadne inne państwo nie konstruuje tak dużych rakiet balistycznych. Kreml oraz państwowe media na wiele sposobów podkreślają więc wyjątkowość sarmaty i to, że "nie ma analogicznych na świecie".
Nowa rakieta ma zastąpić poradzieckie pociski R-36 Wojewoda (według NATO Satan), które są obecnie największymi rakietami międzykontynentalnymi. W momencie startu ważą około 200 ton i mogą dostarczyć w niemal każde miejsce na świecie kilkanaście ciężkich głowic termojądrowych. Rakiety Sarmata mają być lżejsze. Początkowo twierdzono, że będą ważyć "tylko" 100 ton, ale teraz mówi się o większej masie. Dla porównania jedyne amerykańskie lądowe rakiety międzykontynentalne Minuteman III ważą 35 ton.
Według rosyjskich deklaracji wielki Sarmata jest im potrzebny, aby mieć pewność przełamania każdej amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Znaczna prędkość lotu i liczne głowice oraz wabiki mają gwarantować przełamanie obrony. Amerykanie nie mają jednak nawet takich systemów, które umożliwiłyby im przechwycenie standardowych rosyjskich rakiet międzykontynentalnych. Budowanie na pewno bardzo drogich Sarmatów wydaje się być więc przedsięwzięciem w znacznej mierze prestiżowym.
Autor: mk\mtom / Źródło: russianforces.org, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Makajew