Ministerstwo spraw zagranicznych Rosji otrzymało już oficjalną notę strony polskiej w sprawie planowanych na 10 kwietnia uroczystości w Katyniu z udziałem prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, potwierdził w imieniu rosyjskiego MSZ rzecznik Andriej Niestierienko. Dyplomata zdementował również doniesienia polskich mediów nt. listy pomordowanych Polaków na Białorusi.
Odnosząc się do udziału Lecha Kaczyńskiego w katyńskich obchodach, rzecznik podkreślił, że strona rosyjska udzieli Polsce wszelkiej niezbędnej pomocy w zorganizowaniu tych uroczystości.
- 16 marca do MSZ Rosji wpłynęła nota Ambasady RP w Moskwie o następującej treści: +W ramach uroczystości poświęconych 70. rocznicy zbrodni katyńskiej 10 kwietnia bieżącego roku na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu odbędą się uroczystości, organizowane co roku przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Polskiej delegacji będzie przewodniczyć Jego Ekscelencja, prezydent RP Lech Kaczyński. Lista członków delegacji zostanie przekazana Ambasadzie Federacji Rosyjskiej w Warszawie - podał rzecznik.
Niestierienko podkreślił, iż "powyższe informacje zostały przyjęte do wiadomości".
Rzecznik przypomniał też, iż "na zaproszenie premiera FR Władimira Putina Katyń na początku kwietnia odwiedzi prezes Rady Ministrów RP Donald Tusk na czele oficjalnej delegacji".
Prezydent - sprawa jest jasna
W rosyjskich archiwach jak dotąd nie znaleziono niczego, co byłoby podobne do białoruskiej listy katyńskiej. Andriej Niestierienko, rzecznik rosyjskiego MSZ
O wysłaniu stronie rosyjskiej noty dotyczącej przyjazdu polskiego prezydenta do Katynia na uroczystości 10 kwietnia (wraz z listą uczestników i innymi informacjami, które w takich przypadkach się przekazuje), poinformował 16 marca rzecznik polskiego MSZ Piotr Paszkowski.
- Jeśli chodzi o Katyń, to sprawa jest zupełnie jasna, przed wieloma tygodniami została wysłana odpowiednia nota i tyle mogę powiedzieć - powiedział w odpowiedzi na słowa rzecznika rosyjskiego MSZ prezydent Lech Kaczyński.
Szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak zwrócił uwagę, że to nie Kancelaria Prezydenta wysłała tę notę stronie rosyjskiej, ale MSZ, z którym - jak podkreślił - prezydencka kancelaria dobrze współdziała. - Więc nie ma żadnego powodu, skoro dostaliśmy pisemne powiadomienie o wysłaniu noty, nie wierzyć w to - dodał.
Listy - nie odnaleziono
Rzecznik odniósł się też do doniesień polskich mediów na temat poszukiwania w archiwach w Rosji listy 3870 Polaków zamordowanych w 1940 roku przez NKWD i informacji o miejscach ich pochówku.
- W rosyjskich archiwach jak dotąd nie znaleziono niczego, co byłoby podobne do białoruskiej listy katyńskiej - poinformował Niestierienko.
Jak wiadomo, w Rosji już od wielu lat prowadzi się poszukiwania różnych dokumentów, mogących rzucić dodatkowe światło na wydarzenia w Katyniu. Jak dotąd w rosyjskich archiwach nie znaleziono niczego, co byłoby podobne do białoruskiej listy katyńskiej.
Rzecznik podał też, że notę w sprawie losów tych ludzi ambasadzie Federacji Rosyjskiej w Warszawie złożyła we wtorek polska Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
- 23 marca polska Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa skierowała do Ambasady FR w Warszawie notę dotyczącą tzw. białoruskiej listy katyńskiej. Zdaniem polskich badaczy, powinna ona zawierać nazwiska 3870 obywateli przedwojennej Polski, którzy przebywali w łagrach i więzieniach na terytorium Białorusi - powiedział rzecznik.
Niestierienko przekazał również, że poszukiwania w archiwach Rosji różnych dokumentów mogących rzucić dodatkowe światło na wydarzenia w Katyniu prowadzone są od wielu lat.
Co się stało z zaginionymi Polakami?
Informacje o tzw. białoruskiej liście katyńskiej pojawiły się wraz z informacją, że zlecenie jej poszukiwania miał nakazać FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa) premier Rosji Władimir Putin ("Gazeta Wyborcza", 18 marca 2010).
Lista ta miała być spisem Polaków zamordowanych przez NKWD, który - zdaniem gazety - mógłby zostać przekazany Donaldowi Tuskowi 7 kwietnia. Niestierienko zauważył, że źródło rozpowszechniające informacje o poszukiwaniu białoruskiej listy katyńskiej i jej ewentualnym przekazaniu Tuskowi nie jest znane.
Tajemnica mordu
Lista ta jest jedną z największych tajemnic mordu z 1940 roku. Czekają na nią rodziny i bliscy Polaków, którzy po wtargnięciu ZSRR do Polski 17 września 1939 roku zaginęli bez wieści na ziemiach zajętych przez Armię Czerwoną.
Przypuszcza się, że zaginieni z Zachodniej Białorusi zostali zabici w więzieniu w Mińsku. Mogą o tym świadczyć przedmioty polskiego pochodzenia, wydobyte w latach 80. i 90. podczas ekshumacji przeprowadzonych w Bykowni (pod Kijowem) i Kuropatach (pod Mińskiem).
O ujawnienie nazwisk z białoruskiej listy katyńskiej i wskazanie miejsc pochówku pomordowanych do strony rosyjskiej wielokrotnie apelował podczas swoich wizyt w Moskwie sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik.
- Nie znamy miejsc, w których oprawcy ukryli ciała ofiar zbrodni. Ujawnienie listy i miejsc pochówku byłoby pięknym gestem, który Polacy przyjęliby z wdzięcznością. Byłby to doniosły krok w kierunku pojednania między naszymi narodami - mówił Przewoźnik podczas jednego z pobytów w stolicy Rosji.
Nie znamy miejsc, w których oprawcy ukryli ciała ofiar zbrodni. Ujawnienie listy i miejsc pochówku byłoby pięknym gestem, który Polacy przyjęliby z wdzięcznością. Byłby to doniosły krok w kierunku pojednania między naszymi narodami. sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik
Poszukiwania trwają
Profesor Natalia Lebiediewa z Instytutu Historii Powszechnej Rosyjskiej Akademii Nauk (RAN) uważa, że informacji o losach Polaków z białoruskiej listy katyńskiej należy szukać w archiwum w Omsku, na Syberii. To właśnie tam - jak zaznaczyła - przechowywano dokumenty 1. Wydziału Specjalnego (ewidencyjno-statystycznego) NKWD.
Wiosną 1940 roku wydziałem tym kierował generał Leonid Basztakow, jeden z członków (obok Bogdana Kobułowa i Wsiewołoda Mierkułowa) tzw. trójki NKWD, czyli Kolegium Specjalnego NKWD, które z rozkazu Józefa Stalina i innych członków Politbiura KC WKP(b) dowodziło egzekucjami polskich jeńców.
Lebiediewa zauważyła, że po zakończeniu tej "operacji" dokumenty z nią związane trafiły do archiwum 1. Wydziału Specjalnego NKWD.
Były prokurator wojskowy, generał w stanie spoczynku Aleksandr Trietiecki, w latach 1990-91 szef grupy śledczej Głównej Prokuratury Wojskowej ZSRR, która prowadziła dochodzenie w sprawie mordu na polskich oficerach potwierdził, że część dokumentów znajdujących się w aktach sprawy nr 159, tj. śledztwa katyńskiego, pochodzi z archiwum w Omsku.
Brakuje 3870 nazwisk
Pytany, czy jego grupa próbowała odnaleźć białoruską listę katyńską, Trietiecki odparł, że swoje wysiłki koncentrowała ona przede wszystkim na doprowadzeniu do ekshumacji ciał Polaków, a także odnalezieniu i przesłuchaniu żyjących wtedy jeszcze uczestników tej zbrodni.
W latach 90. XX w. z archiwów KGB wypłynęła tzw. ukraińska lista katyńska - spis zabitych na tzw. zachodniej Ukrainie. Znajduje się na niej 3435 nazwisk. W 1959 r. ówczesny szef KGB Aleksandr Szelepin raportował natomiast Nikicie Chruszczowowi o zabitych 7305 Polakach. Brakujące 3870 nazwisk miałoby się znajdować właśnie na liście białoruskiej.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24