Alkoholizm, samobójstwa, nierozpoznane lub nieleczone choroby oraz znaczący spadek dzietności. Według prognoz ekspertów te właśnie czynniki mogą sprawić, że w ciągu życia zaledwie jednego pokolenia liczba mieszkańców Rosji spadnie niemal o połowę – poinformował brytyjski "The Times". Do 2050 roku liczba obywateli Federacji Rosyjskiej może zmniejszyć się ze 143,5 mln do nawet 80 mln.
21 sierpnia rosyjskich internautów poruszyła tragedia, jaka rozegrała się podczas spotkania gubernatora graniczącej z Finlandią autonomicznej Republiki Karelii Aleksandra Hutilainena z mieszkańcami wsi Pialma.
Śmierć podczas spotkania
64-letnia Jekatierina Jerofiejewa od tygodni szykowała się na to spotkanie. Opowiedziała gubernatorowi, że żyje w trudnych warunkach, bez toalety, nawet na podwórzu, a jej dom przypomina "psią budę". Zapytała też szefa regionu, dlaczego emerytom odebrano kompensację 100 proc. kosztów drewna na opał.
- Gubernator powiedział jej: proszę o tym zapomnieć, to było w czasach komunizmu. Byłam zaszokowana takimi słowami! Pani Jekatierina od razu usiadła, pobladła, głowa jej opadła – opowiadała później mediom mieszkanka wsi Olga.
Karetka nie przyjechała
Emerytka upadła. Nie dawała oznak życia. Ponieważ obecni na sali mieszkańcy nie zorientowali się, co się stało ze starszą panią, wyniesiono ją z zebrania, a reanimację podjęli członkowie delegacji: minister zdrowia Karelii i zastępca gubernatora. Po chwili dołączyli do nich inni deputowani karelskiego parlamentu, jednak kobiety nie udało się uratować. Okazało się, że zmarła na rozległy zawał serca.
Internautów poruszyła nie tylko informacja, że mimo dramatu gubernator nie przerwał spotkania. Okazało się też, że na mieszkańców dwutysięcznego miasteczka przypada tylko jeden lekarz. Do kobiety, która kilka miesięcy wcześniej przeszła atak serca, nie przyjechała też karetka, którą trzeba wzywać z innego miasta.
Prawie dwa miliony zgonów
Ten przypadek odzwierciedlają głębokie problemy, które nękają rosyjskie społeczeństwo: kryzys finansowy oraz problemy, które powstały po reformie rosyjskiej służby zdrowia i drastycznym zredukowaniu liczby szpitali i przychodni.
Z opublikowanych w lipcu br. statystyk Rosstatu, rosyjskiej Federalnej Służby Statystycznej, wynika, że w pierwszym półroczu 2015 roku zmarło ponad 988 tys. Rosjan – o 2,8 proc. więcej niż w tym samym okresie poprzedniego roku (w sumie w 2014 roku zmarło 1,9 mln obywateli Federacji Rosyjskiej).
Zawał, gruźlica, AIDS
W 2014 roku najczęstszą przyczyną zgonu był zawał serca - z tego powodu zmarło 64 tys. 548 osób. 39 431 osób zmarło na zapalenie płuc. Z kolei gruźlica była przyczyną śmierci 14 816 Rosjan. Tragiczne żniwo zbiera też cukrzyca - w 2014 roku zmarły na nią 20 232 osoby. Dramatycznie wyglądają również liczby dotyczące chorych na AIDS - w ub. roku zmarło 12 879 osób.
Dane za pierwsze półrocze 2015 roku są zatrważające. Przyznała to sama minister zdrowia Federacji Rosyjskiej Weronika Skworcowa, która zaalarmowała rosyjski parlament, że zwiększyła się przede wszystkim umieralność w grupie osób od 30. do 45. roku życia. Ministerstwo zdrowia uważa jednak, że może to mieć związek m.in. z epidemią grypy i mutacją wirusa, której nie uwzględniono podczas opracowania szczepionki. Ponadto minister zdrowia poinformowała, że rośnie liczba ofiar alkoholu.
- Podczas sekcji zwłok okazuje się, że w 70 proc. przypadków we krwi ofiary patomorfolodzy znajdują alkohol. W 40 proc. śmierć dziecka do pierwszego roku życia następuje z powodu uduszenia, spowodowanego, przygniecioniem przez pijaną matkę – mówiła Weronika Skworcowa 3 sierpnia podczas wystąpienia w Barnaule.
Informować społeczeństwo
Dodała, że w regionach konieczne jest stworzenie systemów informujących o chorobach układu krążenia. - Nasi obywatele zbyt późno przychodzą do lekarza, zgłaszają się w chwili, gdy już dochodzi do zawału, a to znacznie zwiększa wzrost śmiertelności i ryzyka inwalidztwa - mówiła Skworcowa. - Zaledwie 20 proc. pacjentów z zawałem przychodzi do lekarza w czasie, gdy jeszcze można im pomóc, reszta trafia na oddziały szpitalne dopiero po dwóch, trzech dobach od zdarzenia. Musimy stworzyć w regionach programy, które uświadomią obywatelom, jakie są objawy zawału i chorób serca, musimy o tym informować w środkach transportu, mediach itd. - mówiła minister zdrowia.
Eksperci rządowi twierdzą jednocześnie, że warunki gospodarcze nie wpływają na wzrost umieralności Rosjan. Specjaliści podkreślają, że co roku demograficzny wskaźnik śmiertelności zwiększa się o 1-2 proc. rocznie w związku z tym, że przewidywalna długość życia w Rosji wynosi 70,9 lat -65,3 lata dla mężczyzn i 76,5 dla kobiet. "Teraz umiera pokolenie urodzone w latach 40. ub. wieku, pokolenie lat 50. było bardziej liczne, dlatego też nawet przy wydłużeniu przewidywalnej długości życia czynnik pokoleniowy powoduje coroczny wzrost śmiertelności" - czytamy w jednym z raportów rosyjskiego resortu zdrowia.
Wątpliwości ekspertów
Tymczasem wystąpienie Weroniki Skworcowej wywołało wiele pytań wśród niezależnych specjalistów, m.in. z fundacji monitorującej stan służby zdrowia w Rosji "Zdorowie". Uznali bowiem za paradoks, że umieralność spowodowana przedawkowaniem alkoholu i chorobami związanymi z jego spożyciem wzrosła w sytuacji, w której średnie ogólne spożycie alkoholu w Rosji spadło w ciągu ostatnich sześciu lat z 16,2 litrów rocznie do 11,6 litrów. W tym czasie wzrosła też liczba Rosjan nie spożywających alkoholu - z 38 proc. do 41 proc.
Eduard Gawriłow, dyrektor Fundacji "Zdrowie" zwrócił uwagę na to, że mimo spadku spożycia alkoholu jego wpływ na umieralność jest dwukrotnie większa niż 50 lat temu. Skrytykował też słowa minister zdrowia o zwiększonej śmiertelności niemowląt, które pijane matki zabijają we śnie, nieświadomie przyduszając je własnym ciałem: "W ciągu pierwszego półrocza 2015 roku śmiertelność niemowląt wzrosła w 24 regionach Rosji. Z 6,4 tys. dzieci, które zmarły przed ukończeniem 1. roku życia, w wyniku nieszczęśliwego wypadku podczas spania z matką w jednym łóżku zmarło 300 dzieci" - poinformowała fundacja w przesłanym do mediów oświadczeniu.
Fatalna reforma
Zdaniem Gawriłowa i innych niezależnych ekspertów, umieralność Rosjan związana jest przede wszystkim z fatalnymi skutkami reformy służby zdrowia, która rozpoczęła się w 2012 roku i miała "zoptymalizować koszty funkcjonowania placówek szpitalnych i przychodni" oraz zmodernizować cały sektor ochrony zdrowia", a także spowodować wzrost lekarskich pensji. Sprawiło to jednak, że w jej wyniku w całej Rosji zwolniono 90 tys. pracowników służby zdrowia i zlikwidowano 33 tys. łóżek w szpitalach, a do końca 2014 roku zamknięto ponad 300 "nierentownych" szpitali i 80 przychodni . "To oznacza, że spadła liczba osób, które potrafią leczyć i miejsc, w których można poratować swoje zdrowie - a to sprawia, że choroby częściej kończą się śmiercią" - pisał w sierpniu portal "Argumienty Niedieli".
- Dopóki resort zdrowia nie uświadomi sobie, że nie wolno bezmyślnie niszczyć infrastruktury w ramach optymalizacji, lekarze nie będą mogli zaproponować pacjentom nic innego jak pisanie testamentów - stwierdził z kolei Eduard Gawriłow, przypominając, że w Rosji wciąż jeszcze z powodu złego stanu dróg i braków personelu karetki często nie docierają do rodzących i osób z zawałem serca czy wylewem.
Karetka dla ubezpieczonych
Co więcej, karetka może nie przyjechać do chorego z powodu nieprzyjęcia zgłoszenia. W 2014 roku liczba "bezpodstawnych wezwań" wzrosła do 1,43 mln. Rok wcześniej było ich 1,16 mln. Z kolei przypadków, w których pogotowie nie dojechało na miejsce wezwania, było w 2014 roku 2,25 mln. W roku poprzednim - 2,1 mln.
W 2013 roku pogotowie zostało przeniesione do systemu obowiązkowych ubezpieczeń medycznych, a to oznacza, że w przypadku braku ubezpieczenia karetka może do chorego po prostu nie przyjechać.
- To bezpośredni efekt reformy służby zdrowia - uważa prof. Oksana Aleksandrowa z Pierwszego Moskiewskiego Państwowego Uniwersytetu Medycznego. - Pogotowie ratunkowe powinno być finansowane z budżetu regionalnego, a tam widać braki finansowe. Stąd odmowa przyjmowania wezwań - mówi prof. Aleksandrowa.
Demograficzna bomba
Te czynniki przy spadającej liczbie urodzeń i kryzysie gospodarczym wywołanym pikującą ceną ropy i spadającym rublem sprawiły, że Jurij Krupnow, szef Instytutu Demografii, Migracji i Rozwoju Regionalnego oświadczył, że do 2050 roku liczba Rosjan może spaść ze 143,5 mln do 80 mln.
"Niskie dochody nawet w regionach położonych blisko Moskwy, połączone z pesymizmem dotyczącym przyszłości powodują, że młode pary niechętnie tworzą nowe rodziny. Według danych demograficznych 23 mln Rosjan żyje poniżej granicy ubóstwa - o trzy mln więcej niż rok wcześniej. Mamy też do czynienia z falą samobójstw - w niektórych regionach Syberii ich liczba sięga 60 na 100 tys. mieszkańców, co trzykrotnie przewyższa poziom uznawany przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) za krytyczny" - napisał 28 sierpnia brytyjski "The Times", powołując się na opracowanie Krupnowa.
Za mało dzieci
- Wskaźnik urodzeń jest znacznie niższy niż ten, który musimy osiągnąć, by następował wzrost liczby mieszkańców. Teraz wynosi on 1,6 dziecka na kobietę, a potrzeba nam 2,1-2,5 - mówił na początku sierpnia Jurij Krupnow. - Mamy też obawy, że do 2015 roku liczba kobiet w najlepszym do rodzenia dzieci wieku 20-25 lat spadnie niemal dwukrotnie.
Krupnow podkreślił, że urzędnicy, którzy w ostatnich latach chętnie informowali prezydenta Władimira Putina o kolosalnych sukcesach w sferze przyrostu naturalnego nie uwzględnili, że wzrost nastąpił w grupie osób urodzonych w latach 80. - Teraz dorasta pokolenie urodzone w latach 90., kiedy nastąpił znaczący spadek urodzeń. A to oznacza, że ci ludzie będą mieli jeszcze mniej dzieci niż ich poprzednicy - podkreślił Krupnow.
Wygląda więc na to, że główne cele społeczne, nakreślone przez prezydenta Rosji Władimira Putina w orędziu do Zebrania Federalnego w grudniu 2014 roku - zwiększenie dzietności i podniesienie przewidywanej długości życia do 74 lat - mogą nie zostać spełnione.
Autor: Agnieszka Szypielewicz / Źródło: meduza.io, lenta.ru, The Village, snob.ru, Afisha.ru, TASS, gazeta.ru, RBK, "Kommiersant"