Wygrana Mai Sandu w wyborach prezydenckich w Mołdawii jest niepowodzeniem Moskwy. Rosja wspierała jej rywala Igora Dodona - ocenia rosyjska prasa. Zdaniem komentatorów, wybór Sandu nie zmieni znacząco relacji obydwu krajów.
"Druzgocąca klęska Igora Dodona w wyborach prezydenckich w Mołdawii stała się zarazem przegraną Moskwy, która przed długi czas stawiała wyłącznie na niego" - pisze dziennik "Kommiersant". Jednak - jak dodaje - w Mołdawii "walka o władzę dopiero się zaczyna". Maia Sandu nie będzie mieć bowiem wsparcia w parlamencie, gdzie większość miejsc "kontroluje Dodon", wobec czego parlament Mołdawii "w najbliższym czasie stanie się głównym placem boju".
Obywatele zagłosowali w wyborach "nie tyle za Sandu, ile przeciwko Dodonowi" i jej wygrana świadczy o zmęczeniu społeczeństwa polityką obecnych władz - ocenia w dzienniku "Wiedomosti" politolog Aleksandr Guszczyn.
Jego zdaniem na gwałtowny zwrot Mołdawii w stronę Unii Europejskiej nie pozwala sam ustrój polityczny państwa. Całkowita rezygnacja ze współpracy z Moskwą byłaby ponadto niewygodna dla nowej prezydent. Ekspert prognozuje "dalszy kryzys polityczny" w Mołdawii i możliwość przedterminowych wyborów parlamentarnych, na których zależałoby Sandu.
Polityka motywem głosowania
"Niezawisimaja Gazieta" cytuje eksperta z zakresu technologii politycznych Anatola Caranu, który przyznaje, że rosyjskojęzyczni obywatele Mołdawii poparli Sandu w wyborach. - Po raz pierwszy motywem ich głosowania nie była geopolityka, a polityka. Po raz pierwszy oddali głosy nie na wielką Rosję, a na konkretnego polityka mołdawskiego" - mówi Caranu, szef Ośrodka Badań Strategicznych i Konsultingu Politycznego, działającego w Kiszyniowie.
Przewiduje on, że "Sandu będzie budować relacje z Rosją tylko na bazie równoprawności". Zdaniem Caranu poradziecka Wspólnota Niepodległych Państw interesuje Kiszyniów tylko jako strefa wolnego handlu i poza tą sferą Mołdawia mogłaby wystąpić z organizacji. - Jednak Sandu nie uczyni tego dopóty, dopóki interesy kraju w strefie wolnego handlu z UE nie przeczą interesom w strefie WNP. Na razie konfliktu tych interesów nie widać - uważa politolog.
Bez "gwałtownych ruchów"
Mołdawia po wygranej Sandu raczej nie będzie czynić "gwałtownych ruchów", jednak należy spodziewać się jej "dryfowania w stronę Zachodu" - powiedział dziennikowi "Izwiestija" moskiewski politolog Kiriłł Koktysz. Spodziewa się, że Moskwa w sprawie budowania relacji z nowymi władzami w Kiszyniowie pozostawi inicjatywę stronie mołdawskiej.
Ne ulega wątpliwości, że Mołdawii nie będzie łatwo bez Rosji, pytanie dotyczy jedynie stopnia jej zależności od Moskwy - podsumowuje Koktysz.
15 listopada, w II turze wyborów prezydenckich, po przeliczeniu 100 procent głosów, Maia Sandu otrzymała 57,75 procent poparcia. Jej rywal, obecny prezydent Igor Dodon, uzyskał 42,25 procent głosów.
Źródło: PAP