Uczennica doniosła na nauczycielkę. Została wyrzucona z pracy za to, co powiedziała o Ukrainie

Źródło:
TVN24, "The New York Times"
Rosja: protesty odbyły się w 44 rosyjskich miastach (06.03.2022)
Rosja: protesty odbyły się w 44 rosyjskich miastach (06.03.2022)TVN24
wideo 2/7
Rosja: protesty odbyły się w 44 rosyjskich miastach (06.03.2022)TVN24

Ósmoklasistka z Sachalina nagrała swoją nauczycielkę, gdy ta powiedziała, że "Ukraina jest oddzielnym krajem". Kilka dni później kobieta została ukarana przez sąd za obrazę sił zbrojnych, a szkoła zwolniła ją z pracy za "niemoralne zachowanie". Historie takie jak ta nie należą do rzadkości. Sąsiedzi donoszą na sąsiadów, studenci - na nauczycieli, klienci - na właścicieli sklepów.

Historię opisał amerykański dziennik "The New York Times", który rozmawiał z Mariną Dubrową, pięćdziesięciosiedmioletnią nauczycielką języka angielskiego z Korsakowa na rosyjskiej wyspie Sachalin. Kilka dni temu podczas lekcji Dubrowa pokazała uczniom ósmej klasy antywojenne wideo na platformie YouTube. Widać na nim dzieci, które śpiewają po rosyjsku i ukraińsku o tym, by zakończyć wojnę.

Po lekcji podeszła do niej grupa uczennic, które zaczęły sondować jej poglądy. Nauczycielka nie wiedziała, że jest nagrywana. W pewnym momencie stwierdziła, że "Ukraina jest oddzielnym krajem". Na to jedna z ósmoklasistek odpowiedziała: – Już nie.

CZYTAJ TAKŻE: "Za Putinem choćby w ogień". Mają naście lat i wierzą, że o Rosję trzeba się bić. Tego ich nauczyła Junarmia

"Oni wszyscy pogrążyli się w jakimś szaleństwie"

Kilka dni później do szkoły przyszli funkcjonariusze milicji, a sprawa trafiła do sądu. Tam jako dowód przedstawiono nagranie potajemnie zarejestrowanej rozmowy. Kobieta została ukarana mandatem 30 000 rubli (równowartość około 1500 zł) za obrazę Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Została także zwolniona z pracy za "niemoralne zachowanie".

Dubrowa skomentowała w rozmowie telefonicznej z "The New York Timesem" prowojenne nastroje w rosyjskim społeczeństwie. – Oni wszyscy pogrążyli się w jakimś szaleństwie – powiedziała nauczycielka.

Historie takie jak ta nie należą do rzadkości. W coraz bardziej polaryzującym się rosyjskim społeczeństwie pojawiają się sytuacje, gdy antywojenne wypowiedzi czy symbole są denuncjowane władzom. Sąsiedzi donoszą na sąsiadów, studenci - na nauczycieli, klienci - na właścicieli sklepów.

CZYTAJ TAKŻE: "Bzdura, siostro, nikt nie bombarduje Kijowa". Jak wojna skłóciła rodziny ukraińsko-rosyjskie

Do donoszenia zachęca sam Putin

Zachęca do tego sam Władimir Putin. W trakcie spotkania z rosyjskim rządem powiedział o konieczności "samooczyszczenia" rosyjskiego społeczeństwa z "szumowin i zdrajców", których – jak stwierdził – naród powinien "po prostu wypluć jak muszkę, która przypadkowo wleciała do ust". Straszył też, że Zachód chce "zniszczyć Rosję, wykorzystując piątą kolumnę".

– Jestem przekonany, że takie naturalne i konieczne samooczyszczanie się społeczeństwa tylko wzmocni nasz kraj, naszą solidarność, spójność i gotowość do reagowania na wszelkie wyzwania – mówił Putin.

CZYTAJ TAKŻE: Drenaż mózgów w Rosji: młodzi wykształceni nie chcą żyć w kraju Putina, uciekają za granicę

Autorka/Autor:eŁKa/az

Źródło: TVN24, "The New York Times"

Źródło zdjęcia głównego: Getty Images Europe

Tagi:
Raporty: