Rozejm we wschodniej Ukrainie najprawdopodobniej nie utrzyma się i Rosja może zostać wciągnięta w "wielką wojnę" - oświadczył w środę były przywódca prorosyjskich separatystów Aleksandr Borodaj.
Borodaj to Rosjanin, były dziennikarz piszący dla nacjonalistycznych magazynów, który w ubiegłym roku niespodziewanie został "premierem" samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej (DRL). W sierpniu 2014 roku podał się do dymisji i władzę przekazał Aleksandrowi Zacharczence.
"Wielka wojna"
Borodaj udzielił wywiadu w moskiewskiej restauracji. Były "premier" DRL stwierdził, że spodziewa się ofensywy ze strony Ukraińców. - Szczerze mówiąc, przewiduję, że porozumienie Mińsk-2 nie będzie przestrzegane w taki sam sposób, jak nie był przestrzegany Mińsk-1 - powiedział.
I dodał: - Na przykład na koniec dnia ukraińska armia zacznie ofensywę. To bardzo prawdopodobne. (...) Nie jestem pewien, czy to nie skończy się wielką wojną, bo Rosja nie może ciągle tolerować tego nowotworu u swoich granic. Jak powiedział, Rosja "może stracić cierpliwość".
Choć Borodaj ustąpił ze stanowiska niemal rok temu, to - jak pisze Reuters - uważa się, że ma silne powiązania z Kremlem. Choć kierował rebeliantami spod Doniecka w początkowej fazie konfliktu we wschodniej Ukrainie już rok temu, to nadal - jak pisze Reuters - na ulicach Moskwy zatrzymują go przechodnie i poklepują po plecach.
Kruchy rozejm
Zgodnie z porozumieniami pokojowymi zawartymi w Mińsku, na wschodzie Ukrainy od 15 lutego miało obowiązywać zawieszenie broni między siłami ukraińskimi a prorosyjskimi separatystami. Następnie z obu stron miało być wycofane ciężkie uzbrojenie i wytyczona strefa buforowa o szerokości od 50 do 70 km. Termin ten nie został dotrzymany i w Donbasie wciąż dochodzi do starć między ukraińskimi siłami rządowymi a separatystami wspieranymi przez Rosję.
Autor: pk//gak / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: mil.ru