Jesteśmy świadkami reakcji Rosji na przegrywanie wojny - tak bunt Grupy Wagnera, kierowanej przez Jewgienija Prigożyna, ocenił na antenie TVN24 były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, generał Stanisław Koziej. Jego zdaniem, zajęta tłumieniem rewolty rosyjska armia nie będzie zdolna w najbliższym czasie organizować działań na większą skalę. - To spora szansa dla Ukrainy - mówi generał.
Jewgienij Prigożyn, stojący na czele Grupy Wagnera, oświadczył w nocy z piątku na sobotę, że jego najemni bojownicy wkraczają do Rostowa nad Donem, oznajmiając wcześniej, że jego obóz został zaatakowany przez oddziały regularnej armii Rosji. Szef najemników podkreślił, że zamierza "przywrócić sprawiedliwość" w armii i wezwał, by nie okazywać sprzeciwu.
Niezależny rosyjski portal Meduza podaje, że przywódca wagnerowców domaga się spotkania z ministrem obrony Siergiejem Szojgu i szefem sztabu generalnego Walerijem Gierasimowem i grozi, że w przeciwnym razie "pójdzie na Moskwę".
Czytaj też: Generał Bieniek o buncie wagnerowców: Rosja zdała sobie sprawę, że wyhodowała raka na swoim organizmie
"Kryzys polityczny z użyciem siły w Rosji"
- Jesteśmy świadkami reakcji Rosji na przegrywanie wojny - ocenił w sobotę rano na antenie TVN24 generał brygady w stanie spoczynku Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. - Tak reaguje państwo tego typu, państwo autorytarne, w którym nie ma innej metody zmiany kursu politycznego w zmieniającej się sytuacji, tak dramatycznej i niebezpiecznej dla państwa, jak przegrywanie wojny niż właśnie bunty czy zamachy - podkreślił oficer.
Były szef BBN-u podkreślił, że w demokratycznym kraju parlament może korygować kurs polityczny władzy wykonawczej. - W Rosji to nie jest możliwe, dlatego nie jest to takim wielkim zaskoczeniem, że dochodzi do kryzysu wewnętrznego w Rosji, kryzysu politycznego, połączonego z użyciem siły - dodał.
Generał Koziej nie dowierza słowom Prigożyna, który w piątek oświadczał, że jego Grupa Wagnera została zaatakowana przez regularne wojsko Rosji. - Być może doszło do jakiegoś przypadkowego ostrzelania, jak to na wojnie bywa. Ja myślę, że jeśli taki incydent był, to Prigożyn go po prostu wykorzystał do tego, aby zainicjować swoją operację buntu wojskowego wewnątrz Rosji. On jest graczem politycznym z dużymi ambicjami (...). On na pewno jest przedstawicielem jakiejś większej grupy elity rosyjskiej i teraz chyba jest taki krytyczny moment, czy ktoś jeszcze do Prigożyna i jego wojsk się dołączy, czy będzie czekał neutralnie, czy wszystkie struktury państwa staną zdecydowanie za Putinem - ocenił gość TVN24.
Bunt Prigożyna i sytuacja Ukrainy
Były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego podkreślił, że w związku z buntem Grupy Wagnera "działania (Rosji - red.) na poziomie strategicznym będą sparaliżowane".
- Armia rosyjska nie będzie zdolna w najbliższym czasie organizować działań na większą skalę. To jest, moim zdaniem, spora szansa dla Ukrainy do nasilenia swojej inicjatywy, być może wykonania głównego uderzenia w tak krytycznym momencie dla Rosji (...). Putin i minister obrony będą musieli się skupić, nie wiadomo na jak długo (...), aby spacyfikować bunt Prigożyna, a dopiero w drugiej kolejności zajmować się ewentualnymi aktywnymi działaniami w Ukrainie. Rosja będzie pasywna w Ukrainie przez czas tego buntu i jeszcze jakiś czas po buncie - podkreślił generał Koziej.
Oficer dodał, że Prigożyn jest już w oczach Putina "skończony". - Nie mogę sobie wyobrazić, aby mógł dalej funkcjonować, aby mogło dojść do jakiegoś porozumienia. Pytanie jest takie, kto zwycięży. Na dzisiaj wydaje się, że jednak struktury państwa są silniejsze, że Prigożyn ma nieduże szanse na zwycięstwo. Ale z drugiej strony jego wymówienie zbrojne posłuszeństwa (...) było zaskoczeniem dla obserwatorów, ale także, jak widać, dla Putina. Ja bym na sto procent nie mówił, że Prigożyn zostanie spacyfikowany. Jest cień szansy, że ten bunt może się rozlać - zaznaczył Stanisław Koziej.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Reuters Archive/CONCORD PRESS SERVICE