Dmitrij Miedwiediew zadeklarował, że Rosja nie przestanie sprzedawać uzbrojenia Armenii i Azerbejdżanowi, które właśnie niemal wszczęły między sobą wojnę. Jak wyjaśnił rosyjski premier, nie zrobi tego, ponieważ i tak oba państwa kupiłyby broń gdzie indziej, a Rosjanie dodatkowo dbają o równowagę sił.
Miedwiediew mówił o sprzedaży broni dwóm wrogim sobie krajom w wywiadzie w programie "Wiesti niedieli", w państwowej telewizji. Pytanie padło, bowiem rosyjski przemysł zbrojeniowy zbroi obie strony konfliktu o Górski Krabach. Armenia jest bliskim sojusznikiem Rosji, a Azerbejdżan nie, ale i tak kupuje głównie uzbrojenie z Rosji. - Wyobraźmy sobie na chwilę, że całkowicie porzucimy rolę dostawcy uzbrojenia. Miejsce po nas nie pozostanie puste - stwierdził Miedwiediew. - Oni kupią broń w innych krajach, a poziom zagrożenia się nie zmieni. Chociaż mogłoby to oznaczać zniszczenie równowagi sił istniejącej w regionie - dodał rosyjski premier. Zdaniem Miedwiediewa wejście innych państw ze swoim uzbrojeniem do Armenii i Azerbejdżanu zdestabilizowało by region i "skomplikowało sytuację". - Wierzę, że broń może być i powinna być kupowana nie po to, aby zostać użyta, ale żeby odstraszać - stwierdził Rosjanin. Przy pomocy rosyjskiej broni Azerbejdżan i wspierana przez Armenię enklawa Górski Karabach od lat 90. trzymają się w szachu. Co jakiś czas dochodzi do incydentów i walk, przy czym w ostatnich tygodniach doszło do najcięższych w historii. Zginęło kilkudziesięciu żołnierzy. Obecnie trwa wynegocjowany z dużym udziałem Rosji rozejm.
Autor: mk/ja / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: US DoD