Rebelianci: Dowódca obrony Trypolisu sprzedał miasto


Jakim sposobem libijska opozycja tak szybko zdobyła Trypolis, który mógłby być broniony przez długi czas? Jak ujawnił rzecznik sił zbrojnych opozycji, poszło tak łatwo między innymi dzięki zdradzie. Oficer dowodzący brygadą, która miała bronić Trypolisu, sprzedał miasto rebeliantom w imię prywatnej zemsty na Muammarze Kaddafim.

Rebelianci swoją operację szturmu Trypolisu nazywają "Mermaid Dawn" (Świt Syreny). - Odbicie stolicy było już planowane od miesięcy - mówi w rozmowie z agencją AFP, cytowaną z kolei przez "Navy Times", Fadlallah Haroun - rzecznik sił zbrojnych opozycji.

Ukryta siła

Pierwszym elementem układanki byli ukryci dywersanci. Trzy miesiące temu, kilkaset młodych ludzi miało opuścić swoje domy w Trypolisie i potajemnie przedostać się do stolicy rebelii Bengazi. Tam przeszli dokładne przeszkolenie prowadzone przez najlepszych dostępnych opozycji instruktorów. Po wyszkoleniu i uzbrojeniu powrócili do stolicy, głównie morzem pod przykrywką rybaków. W Trypolisie wrócili do codziennych zajęć i czekali na sygnał.

Na tyłach wojsk Kaddafiego miało też pozostać wielu bojowników w takich miastach jak Zintan i Az-Zawija, które wcześniej zostały odbite przez wojsko. Reżim nie zdołał jednak ująć wszystkich rebeliantów, którzy zostali za liniami i czekali na ponowną okazję do walki. W odpowiednim czasie wystąpili i przyłączyli się do kolumn opozycji ciągnących do Trypolisu.

Sygnał rozpoczęcia operacji "Świt Syreny" został przekazany 21 sierpnia. Wtedy w nocy około 150 ukrytych bojowników wyszło na ulice i wystawiło barykady, utrudniając ruch wojska w mieście oraz porywając miejscowych do walki. W skutek ich dywersji wśród sił reżimu miał zapanować chaos.

Stare rany

Drugim czynnikiem, być może kluczowym dla upadku Trypolisu, był jednak cios zadany dyktaturze przez jednego z jej najważniejszych członków. Jak mówi Haroun, opozycji udało się skontaktować z Mohammedem Eshkalem, dowódcą "Brygady Mohammed Megrayef", który odpowiadał za obronę dróg wjazdowych do stolicy.

Eshkel był oficerem wojska Kaddafiego od wielu lat i jednym z zaufanych reżimu. Skrywał jednak głęboką urazę do dyktatora, ponieważ ten w latach 80-tych skazał na śmierć jego kuzyna. - Osiągnęliśmy porozumienie. Gdy nadejdzie godzina zero, wyda miasto w nasze ręce - mówi Haroun.

- Eshkala nie obchodziła nasza rewolucja - wyjaśnia rzecznik opozycji. - On chciał osobistej vendetty na Kaddafim i kiedy dostrzegł szansę, że dyktator może upaść, pozwolił na to - dodaje Haroun. Opozycjonista zaznacza, że nigdy nie ufał i nadal nie ufa Eshkalowi, tak samo jak wszystkim innym członkom reżimu, którzy porzucili Kaddafiego w ostatnich tygodniach. - Ich serca zawsze będą pełne strachu przed Kaddafim i będą mu posłuszni - twierdzi.

Wsparcie z powietrza

Trzecim i równie ważnym elementem ataku na Trypolis było NATO. Sojusz miał być dobrze poinformowany o operacji "Świt Syreny". - Szczerze mówiąc, NATO odegrało bardzo dużą rolą w wyzwoleniu stolicy - mówi Haroun. - Zbombardowali wszystkie punkty oporu z którymi byśmy sobie nie poradzili naszą lekką bronią - tłumaczy opozycjonista.

Analitycy wskazywali, że z czasem naloty NATO były coraz bardziej precyzyjne. Wskazywało to na obecność w Libii kogoś, kto potrafił naprowadzać bomby i rakiety na cel. Mogli to być albo przeszkoleni Libijczycy albo członkowie sił specjalnych państw NATO. W rozmowach z dziennikarzami, anonimowi dyplomaci przyznali, że w Libii operowali Francuzi, Brytyjczycy i "ktoś z państw Europy Wschodniej".

Bardzo ważne miały być też liczne samoloty bezzałogowe USAF, które dostarczały na bieżąco danych zwiadowczych. Dzięki "koordynatorom" miały one szybko trafiać do rebeliantów. Najwięcej "doradców" miał wystawić Katar.

Źródło: navytimes.com