Rosja chciałaby zastąpić wysłużony i dosyć mały jak na standardy marynarki wojennej lotniskowiec Admirał Kuzniecow nową, większą jednostką. Jednak w przeciwieństwie do tego, co ogłosiły na początku lutego rosyjskie media, jej przemysł zbrojeniowy nie podoba takiemu zadaniu - wynika z raportu dziennikarzy agencji Reutera, którzy postanowili przyjrzeć się planom Kremla.
Moskwa zdecydowała w ostatnich miesiącach, że stworzy plan zrealizowania projektu, którego efektem ma być powstanie nowoczesnego i dużego lotniskowca. Przed dwoma tygodniami wiadomość dotarła do rosyjskich mediów, które poświęciły jej dużo miejsca. Jednak - jak pisze agencja Reutera - "ćwierć wieku po upadku ZSRR rosyjska myśl techniczna, zdolności produkcyjne i brak pieniędzy nie pozwolą na stworzenie okrętu".
Makieta pokazana. Plany nie do wykonania
Nowoczesny lotniskowiec dałby Moskwie możliwość wsparcia lotniczego w konfliktach w wielu częściach świata, jednak "Kremlowi nie udało się utrzymać pochłaniających ogromne koszta stoczni i fachowców", przez co lotniskowiec "nie może powstać w bliskiej przyszłości".
Projekt nowego okrętu już powstał i jego makietę zespół z Państwowych Zakładów Badawczych Kryłowa w Sankt Petersburgu przedstawił publicznie w lutym.
Rosyjski gigant byłby pierwszym. Amerykanie mają ich 10
Wygląda na to - pisze Reuters - że nowy nabytek rosyjskiej armii byłby co najmniej tak duży jak okręty atomowe amerykańskiej marynarki wojennej i miałby ponad 300 metrów długości (1000 stóp). To by oznaczało, że na jego pokładzie mogłoby się pojawić i być transportowanych kilkadziesiąt samolotów bojowych. Obecne jednostki amerykańskie o podobnych wymiarach, których Pentagon ma 10, stanowią w każdym przypadku bazy dla co najmniej 60 myśliwców. Dodatkowo Amerykanie mają 10 mniejszych okrętów desantowych, z których mogą startować bez rozpędu na pasie wyposażone w systemy wnoszenia pionowego Harriery.
Tymczasem Admirał Kuzniecow wymiarami przypomina właśnie te okręty desantowe. Samoloty startują z niego rzadko, a nigdy nie mieści ich się tam więcej niż 12-15.
Bez ukraińskiej pomocy Admirał się sypie
Admirał Kuzniecow został zwodowany w 1985 roku. W tym samym czasie Sowieci budowali też drugą podobną jednostkę, Wariaga. Tego w 1998 r. sprzedali jednak - w połowie ukończonego - Chińczykom i na bazie tego projektu powstał pierwszy chiński lotniskowiec Lianoning.
Rosjanie tymczasem przez ponad 20 lat nie mieli dostępu do wyspecjalizowanej stoczni na wybrzeżu Morza Czarnego, do której w ubiegłym roku ponownie uzyskali dostęp, po inwazji na Krym i okupacji półwyspu.
W tym czasie Admirał Kuzniecow - pozbawiony możliwości serwisowania przez Ukraińców - zaczął tracić niegdyś wysoką zdolność bojową. W latach 90. XX wieku z portów na północy Rosji Kuzniecow wypływał tylko pięć razy, okrążając Europę i wpływając na Morze Śródziemne, gdzie stanowił wsparcie dla sojuszników w regionie, głównie Syrii. Każda taka misja okrętu trwała od trzech do sześciu miesięcy.
Dla porównania, amerykańskie jednostki wypływają w misje co dwa lata - na sześć do dziewięciu miesięcy. Waszyngton ma dzięki temu w najbardziej zapalnych rejonach świata zawsze na podorędziu dwa lub trzy lotniskowce i co najmniej trzy okręty desantowe, które zawsze im towarzyszą.
Admirał Kuzniecow po każdym przebytym rejsie trafia na naprawy do stoczni na kilka kolejnych miesięcy. "Jest więc jasne, że nie stanowi narzędzia do uprawiania przez Rosję polityki międzynarodowej" - pisze Reuters. "To mówi wiele o opłakanym stanie rosyjskiego przemysłu wojennego" - dodaje agencja.
Kontrakt z Indiami i mistrale z Francji
Rosja próbowała w ostatnich 10 latach "dorobić się" kolejnego lotniskowca lub statku desantowego i podjęła dwie takie próby. Pierwszą był podpisany w 2004 r. kontrakt z Indiami. Rosjanie zobowiązali się w nim dokończyć modernizację małego lotniskowca Admirał Gorszkow zbudowanego jeszcze w latach 70. i sprzedać go Indiom za miliard dolarów. W zamian mieli dostać stary, ale potężny brytyjski lotniskowiec, na bazie którego mogliby rozwinąć własną technologię budowy takich okrętów.
Moskwa przeceniła jednak swoje możliwości. Okazało się, że prace w stoczni nad Morzem Białym się przedłużają, a wraz z przekraczaniem kolejnych terminów, cena modernizacji Admirała Gorszkowa rośnie. W końcu w 2013 roku - pięć lat po czasie - lotniskowiec, który ostatecznie kosztował Rosję ponad dwa miliardy dolarów, popłynął do Indii. Po drodze, na Atlantyku, zepsuły się jego silniki.
Jednostka dopłynęła w końcu do Indii, ale dawny brytyjski lotniskowiec nie dotarł jeszcze do Rosji.
Widząc ciągłe niepowodzenia związane z tym projektem, Rosjanie postanowili zamówić u Francuzów dwa okręty desantowe typu Mistral. W 2010 r. zapłacili za nie dwa miliardy dolarów. Mistrale, które teoretycznie miały już stać w rosyjskich stoczniach i tam czekać na sprzęt wojenny, wciąż jednak - ze względu na agresję Rosji na Ukrainie - do celu nie dopłynęły i nie wiadomo, kiedy się to stanie.
Moskwa ma więc dzisiaj jeden przestarzały i mały lotniskowiec oraz okręty desantowe zdolne tylko do transportowania helikopterów.
Jak zauważa Reuters w swoim raporcie, w powojennej historii w amerykańskich misjach i konfliktach zbrojnych zawsze uczestniczył co najmniej jeden lotniskowiec. Admirał Kuzniecow nigdy nie brał udziału w walce.
Jego następca pojawi się "najwcześniej w 2027 roku", a koszty jego budowy będą ogromne.
Amerykanie na najnowsze lotniskowce wydają średnio 14 miliardów dolarów. Rosyjskiej gospodarki na taki wydatek nie stać.
Autor: adso\mtom / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Wikimedia Commons/wikipedia.org