Pułkownik Kadafi nic się nie zmienia

 
Muammar Kadafi rządzi niepodzielnie od kilkudziesięciu latTVN24

Prezydent USA Ronald Reagan nazwał go niegdyś "wściekłym psem", ale od tamtego czasu libijski przywódca Muammar Kadafi stara się zmienić swój wizerunek na Zachodzie. Jak jednak pisze "New York Times", sposób w jaki Kadafi powitał uwolnionego przez Brytyjczyków zamachowca z Lockerbie, świadczy o tym, że nie zmienił on swoich poglądów.

- Pomimo, że Kadafi przewodniczy Unii Afrykańskiej, uczestniczył w szczycie G8 w Rzymie a zachodnie potęgi spragnione ropy starają się pozyskać jego względy, charakterystyczne dla niego było uzyskiwanie ustępstw od tych potęg, udawanie wdzięczności a następnie wykpiwanie ich za to że się ugięły - pisze nowojorski dziennik.

Jednak zdaniem "NYT" tym razem libijski przywódca się przeliczył. Uwolnienie Abdelbaseta Alego al-Megrahiego zamiast wzmocnić jego pozycję uwidoczniło wewnętrzne konflikty związane z próbami ponownego nawiązania relacji ze światem.

Różnica perspektyw

Rewolucyjna ideologia Kadafiego nadal kłóci się z oczekiwaniami Zachodu. Sprawa Megrahiego zmusza Zachód i Libię do stawienia czoła tej różnicy perspektyw, która wpływa na ich wzajemne relacje od czasu, kiedy rozpoczęło się pojednanie - uważa "NYT".

Według dziennika Zachód widzi całą sprawę jasno: Libia uhonorowała skazanego za terroryzm, który pomógł wysadzić w powietrze samolot pasażerski nad szkockim Lockerbie w 1988 roku.

Dla Libii sprawa nie jest taka oczywista. "NYT" wymienia kilka powodów, z powodu których kraj ten zachował się właśnie w ten sposób i dlaczego zdziwiła go reakcja Zachodu. Głównym z nich jest to, że rząd w Trypolisie nigdy nie zaakceptował winy Megrahiego.

Do czego potrzebny jest Megrahi?

Innymi przyczynami może być też spór między synami Kadafiego o sukcesję po nim - jeden z nich, Saif al-Islam, towarzyszył Megrahiemu w drodze do domu - lub chęć pokazania, że pomimo licznych ustępstw Libia nie jest marionetką Zachodu.

"NYT" pisze również, że nie można przeoczyć osobistych ambicji Kadafiego, który nie ukrywa, że jego celem jest utworzenie Stanów Zjednoczonych Afryki z jedną armią, jedną walutą i jednym przywódcą. Sprowadzenie Megrahiego do domu może poprawić jego pozycję wśród afrykańskich przywódców.

"Hipokryzja Zachodu"

Oburzenie Zachodu Kadafi uważa za hipokryzję - podkreśla "NYT". Kiedy w 2007 roku Libia wypuściła pięć bułgarskich pielęgniarek, które tamtejszy sąd skazał na śmierć za zakażenie wirusem HIV libijskich dzieci, były one witane w Europie przez prezydenta i premiera Bułgarii, a nawet żonę prezydenta Francji.

Miały one trafić w Bułgarii do więzienia, ale niemal natychmiast zostały ułaskawione. Na Zachodzie oskarżenia wobec nich uznano bowiem za sfałszowane. Teraz również Libijczycy wierzą, że Megrahi był więźniem politycznym.

Konflikt był nieunikniony

Od samego początku było nieuniknione, że sprawa ta skończy się wrogością i wzajemnymi oskarżeniami - uważa nowojorska gazeta. Dla rodzin osób zabitych w 1988 roku zmuszenie Libii do wypłacenia odszkodowań i skazanie Megrahiego na dożywocie było kwestią sprawiedliwości.

Dla Libii odszkodowania były transakcją pozwalającą na wznowienie kontaktów z Zachodem i przyciągnięcie zagranicznych inwestorów - przekonuje "New York Times".

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: TVN24