Koncern Boeing dostarczył wojsku wadliwe części zamienne, przez które myśliwiec F-15 dosłownie złamał się na pół w locie - wynika z wewnętrznego raportu Pentagonu nt. wypadku z 2007 r.
Specjalne dochodzenie w sprawie wypadku myśliwca w 2007 roku ukończył Inspektor Generalny Pentagonu, czyli coś na kształt wewnętrznego NIK-u. Raport trafił do Kongresu i został częściowo ujawniony.
Kruchy myśliwiec
Z ustaleń biura inspektora wynika, że Boeing dostarczył lotnictwu wojskowemu szereg wadliwych części zamiennych. Jeden z kluczowych elementów kadłuba, umieszczony w górnej części "grzbietu" F-15, stanowiący o jego wytrzymałości, miał być zdecydowanie za cienki. Zamiast wymaganych 0,25 centymetra, miał o połowę mniejszą grubość.
W wyniku tego, myśliwiec F-15 z lotnictwa Gwardii Narodowej stanu Missouri dosłownie złamał się w powietrzu. Przednia część kadłuba z kabiną pilota odłamała się od reszty podczas manewrów w locie. Pilot katapultował się i przeżył z złamaną ręką oraz wybitym barkiem.
Po wypadku uziemiono praktycznie wszystkie F-15 na całym świecie i zarządzono dokładne badania. Stwierdzono wówczas, że winę ponosi właśnie wadliwy element kadłuba, ale nie sprecyzowano skąd pochodził i kto odpowiada za katastrofę.
Część nasza, ale wina nie
Jak wynika z najnowszego raportu Pentagonu, bezpośrednio po wyśledzeniu powodu rozpadu F-15 w locie, Boeing zgodził się na tajną ugodę z wojskiem. Koncern dostarczył za darmo nowe części zamienne warte około miliona dolarów. Miał jednak nie przyznać się do winy.
- Porozumienie pomiędzy wojskiem a Boeingiem w tej sprawie jest objęte klauzulą tajności i nie będziemy go komentować, poza stwierdzeniem, że nie ma w nim naszego przyznania się do odpowiedzialność - oświadczyła rzeczniczka Boeinga, Patricia Frost.
Autor: mk//bgr / Źródło: Seattle Times
Źródło zdjęcia głównego: USAF