Na specjalnie zwołanej konferencji Kanadyjska Królewska Policja Konna (RCMP) oficjalnie przeprosiła matkę Roberta Dziekańskiego, Polaka, który rażony paralizatorem zginął na lotnisku w Vancouver przed dwoma laty. Zofii Cisowskiej zaoferowano też odszkodowanie, jednak nie ujawniono o jaką kwotę chodzi. Matka rażonego mężczyzny przeprosiny przyjęła.
- Przepraszam w imieniu RCMP za rolę, jaką odegraliśmy w tragicznej śmierci Roberta Dziekańskiego. Pani syn przybywał z Polski, chciał rozpocząć nowe życie w Kanadzie. Jesteśmy głęboko zasmuceni, że nie miał tej możliwości - mówił Gary Bass, zastępca komendanta RCMP w regionie Pacyfiku, zwracając się do obecnej na konferencji Zofii Cisowskiej.
"Te przeprosiny nie przywrócą życia"
Szczegóły ugody nie zostały ujawnione. Prawnik Zofii Cisowskiej, Walter Kostecky, powiedział jednak, że wspólna konferencja prasowa była możliwa, ponieważ zostało osiągnięte porozumienie.
Bass podkreślił, że po śmierci Dziekańskiego wprowadzono wiele zmian w stosowaniu elektrycznych paralizatorów (taserów).
Rozpoczęły się też prace nad niezależną oceną skutków używania tej broni obezwładniającej. - Zdajemy sobie sprawę, że ani te zmiany, ani przeprosiny, ani zmiany przepisów nie przywrócą Roberta do życia - powiedział Bass.
Przeprosiny przyjęte
- Przyjmuję pana przeprosiny - powiedziała Cisowska. Dodała, że otrzymała również listy z przeprosinami od Canadian Border Services Agency (służb granicznych) oraz ministra rządu prowincji Kolumbia Brytyjska, odpowiedzialnego za służby mundurowe. - Jestem tym wszystkim bardzo zmęczona i muszę zamknąć ten rozdział - dodała.
RCMP - formacja policyjna, która jest odpowiedzialna za śmiertelne w skutkach użycie tasera wobec Dziekańskiego, raz już przepraszała jego matkę, w maju 2009 roku, podczas posiedzenia senackiej komisji parlamentu w Ottawie.
Wówczas jednak RCMP nie przyznała się do popełnienia pomyłki. W czwartek Cisowska podkreśliła, że obecne przeprosiny są bardziej osobiste i ona sama "czuje się znacznie lepiej".
Cisowska powiedziała również, że RCMP wpłaciła 20 tysięcy dolarów kanadyjskich (prawie 60 tys. zł) na fundusz stypendialny imienia Roberta Dziekańskiego na Thompson Rivers University w Kamloops. Stypendium (policja jest tylko jednym z donatorów) będzie dostępne dla studentów geografii.
Ma być kolejny raport
W ciągu kilku tygodni planowana jest publikacją kolejnego raportu o śmierci Dziekańskiego. Kanadyjskie media podkreślają, że raport ten może wzbudzić nową falę krytyki wobec policji. Będzie to raport z dochodzenia zarządzonego przez rząd prowincji Kolumbia Brytyjska i prowadzonego w Vancouver.
Ma zawierać rekomendacje zmian w procedurach, by zapobiec w przyszłości takim nieszczęśliwym przypadkom, jak sprawa Roberta Dziekańskiego. W grudniu ubiegłego roku niezależna komisja przedstawiła raport w sprawie działania czterech oficerów policji, w którym stwierdzono, że użycie tasera wobec Dziekańskiego było "przedwczesne i nieadekwatne".
Przewodniczący tej komisji, Paul Kennedy, poinformował wtedy, że szef RCMP William Elliott był przeciwny publikacji raportu. Jednak Kennedy uznał, że prezentacja leżała w interesie publicznym. Komisja oceniła, że reakcja policjantów nie była właściwa, powinni też byli udzielić Dziekańskiemu pierwszej pomocy. Wersja wydarzeń przedstawiana przez funkcjonariuszy RCMP została uznana za niewiarygodną.
W zaleceniach raportu znalazło się m.in. wskazanie, by RCMP przejrzała programy treningu użycia tasera oraz przeszkoliła policjantów w zasadach postępowania z osobami, które mają problemy z komunikowaniem się.
Porażony paralizatorem
Robert Dziekański zginął w październiku 2007 roku. Mężczyzna przyleciał do Vancouver i na tamtejszym lotnisku miał spotkać się z matką. Nie znał angielskiego, przez kilkanaście godzin nie potrafił wydostać się ze strefy międzynarodowych przylotów. Obsługa nie chciała - lub nie potrafiła - mu pomóc. Bezskutecznie próbował skontaktować się z matką. Okazało się, że czekała ona w innej części lotniska.
W pewnym momencie Dziekański zaczął zachowywać się w niezrównoważony sposób i rzucać przedmiotami na lotnisku. Zwróciło to uwagę policjantów. Nie wahali się pięciokrotnie użyć elektrycznego paralizatora. W rezultacie Dziekański zmarł.
Źródło: cbc.ca, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24