"Nie wybaczymy". Białorusini pożegnali uczestnika antyrządowej demonstracji w Mińsku

Aktualizacja:
Źródło:
TVN24, Radio Swoboda, Karta97
Manifestacja upamiętniająca ofiarę protestów w Mińsku
Manifestacja upamiętniająca ofiarę protestów w MińskuTVN24
wideo 2/3
Manifestacja upamiętniająca ofiarę protestów w MińskuTVN24

Tysiące ludzi zebrało się w centrum Mińska, w miejscu, gdzie wcześniej w czasie demonstracji zginął jeden z jej uczestników. W sobotę odbył się pogrzeb 34-letniego Alaksandra Tarajkouskiego. - Białorusini są bardzo źli i wprost mówią, że białoruskie władze to kryminaliści, którzy zabijają ludzi - ocenił to wydarzenie na antenie TVN24 Aleksy Dzikawicki, wiceszef telewizji Biełsat.

W sobotę w Mińsku odbyła się ceremonia pożegnania oraz pogrzeb 34-letniego Alaksandra Tarajkouskiego, który zginął w czasie starć z milicją w nocy z 10 na 11 sierpnia. Według MSW, w jego rękach wybuchł "nieustalony ładunek wybuchowy". Przez protestujących Białorusinów mężczyzna został okrzyknięty bohaterem.

W ceremonii pożegnalnej uczestniczyło kilkaset osób. Rodzina chciała, by uroczystość była kameralna. Kiedy trumna z ciałem zmarłego została wyniesiona z sali rytualnej, zebrani tam ludzie klękali, pokazywali znak zwycięstwa i wykrzykiwali "Chwała bohaterowi!", "Niech żyje Białoruś!" - podała białoruska sekcja Radia Swoboda.

Na ulicach białoruskiej stolicy pojawiły się tłumy ludzi, którzy chcieli uczcić pamięć Tarajkouskiego. Na skrzyżowaniu w centrum Mińska na którym zginął mężczyzna, zgromadziły się po południu tysiące Białorusinów, którzy układali tam kwiaty i znicze. "Nie wybaczymy!" – skandowali uczestnicy demonstracji. Przejeżdżający w pobliżu kierowcy wciskali klaksony na znak solidarności z protestującymi.

- Czegoś takiego Mińsk jeszcze nie widział - relacjonował korespondent TVN24 na Białorusi Andrzej Zaucha.

Demonstrujący w Mińsku, a także w innych miastach uczcili pamięć Tarajkouskiego minutą ciszy.

Manifestacja upamiętniająca ofiarę protestów w Mińsku
Manifestacja upamiętniająca ofiarę protestów w MińskuTVN24

"Ludzie są bardzo źli i wprost mówią, że to jest junta"

- Nie wiemy, dlaczego podczas wczorajszych protestów milicja nie użyła siły i dzisiaj też - miejmy nadzieję - tego nie zrobi. Jedni mówią, że to rzeczywiście przegrupowania, że Łukaszenka uderzy z nową siłą. Inni mówią, że raczej reżim się przestraszył - relacjonował na antenie TVN24 Aleksy Dzikawicki, wiceszef nadającej po białorusku telewizji Biełsat.

CZYTAJ WIĘCEJ: "Widziałem oczy tych OMON-owców. Ostatnia myśl, jaka im przychodzi, to bić tych ludzi"

Jak podkreślił, "ludzie są bardzo źli i wprost mówią, że to jest junta, że (prezydent Białorusi Alaksandr) Łukaszenka to uzurpator, że białoruskie władze to kryminaliści, którzy zabijają ludzi".

Jak ocenił, ostatnie wypowiedzi Łukaszenki są "bardzo anachroniczne". - To samo jest przez niego mówione przez ponad 20 lat. Mam takie wrażenie, że nikt już tego dzisiaj nie chce słuchać - dodał.

Jak tłumaczył, białoruskie władze "nie rozumieją, że ludzie nie chcą słyszeć, że nie mają własnego zdania, że zawsze ktoś ich inspiruje lub opłaca". - Urzędnicy mówią tak, jakby to w ogóle nie było możliwe, by Białorusini chcieli zmiany władzy - zwrócił uwagę.

Jak mówił, ciekawa sytuacja miała miejsce podczas protestu lekarzy, z którymi spotkał się białoruski minister zdrowia. Niedługo potem szef resortu wystąpił w państwowych mediach, mówiąc, że medycy poddali się prowokacjom z zewnątrz i zostali przekupieni przez Zachód. - Przecież to absurd. To jest język Związku Radzieckiego - zauważył dziennikarz.

"Ludzie są bardzo źli i wprost mówią, że to jest junta" TVN24

"Już się nie da dalej tak grać i bilansować między Rosją i Zachodem"

Zdaniem Dzikawickiego USA i Unia Europejska powinny przyjąć twardą pozycję wobec sytuacji na Białorusi. - Trzeba powiedzieć wprost Łukaszence - już się nie da dalej tak grać i balansować między Rosją i Zachodem. Raz wrzucę do więzienia kilka tysięcy ludzi, będzie duża afera, później połowę wypuszczę i Zachód się ucieszy. Tym razem trzeba twardo postawić sprawę - podkreślił wiceszef Biełsatu.

Po drugie - jak mówił - konieczne są "personalne sankcje wizowe wobec tysięcy ludzi, którzy kierują lub biorą udział w pałowaniu, przeciwko sędziom, którzy taśmowo osądzają ludzi, skazując ich na kilkanaście dni więzienia, dla tych, którzy fałszowali wybory".

- Każdy, kto zostanie kolejnym prezydentem Białorusi, będzie musiał rozmawiać z Rosją. Nie wybudujemy po tygodniu muru na granicy. Łukaszenka przez wiele lat strasznie uzależnił Białoruś od Rosji, więc nie ma innego wyjścia, trzeba z nimi rozmawiać. Tylko rozmawiać trzeba twardo, wiedząc o tym, że w razie czego będzie wsparcie Zachodu - powiedział gość TVN24.

Zaznaczył, że powinno to być konkretne wsparcie, np. zwiększenie kwoty na import białoruskich produktów czy udzielenie kredytów.

"Już się nie da dalej tak grać i bilansować między Rosją i Zachodem"TVN24

Autorka/Autor:momo, tas/kg, ks

Źródło: TVN24, Radio Swoboda, Karta97

Tagi:
Raporty: