"Władze złamały wszystkie najważniejsze przykazania". Białoruski "łańcuch pokuty" rozciągnął się przez cały Mińsk

Źródło:
PAP

Co najmniej kilka tysięcy Białorusinów stanęło w piątek wieczorem w "łańcuchu pokuty", ciągnącym się od mińskiego uroczyska Kuropaty, gdzie w latach 30. XX wieku rozstrzeliwano represjonowanych, do aresztu na ul. Akrescyna, dokąd trafiali zatrzymani podczas protestów powyborczych.

- Mam 73 lata i nie zgadzam się, by kiedykolwiek na Białorusi powtórzył się Wielki Terror z 1937 roku czy niesprawiedliwe zatrzymania i bicie z ubiegłego tygodnia – powiedział Uładzimir, który stał na samym początku łańcuchu, na terenie podmińskiego uroczyska Kuropaty. W latach 30. ubiegłego wieku NKWD rozstrzeliwało tam represjonowanych.

Uładzimir jest osobą religijną. Podobnie jak wiele osób zgromadzonych w lesie pod Mińskiem wziął udział w odprawionej tu w piątek modlitwie. - Nasze władze złamały wszystkie najważniejsze przykazania: "nie mów fałszywego świadectwa", "nie zabijaj", "nie kradnij" – wymieniał Uładzimir. Jego zdaniem pokojowy protest należy kontynuować do skutku. - Ja jestem stary, ale jak będzie trzeba, stworzę batalion emerytów. Pokojowy batalion do protestu – oświadczył.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Alesia trzymała w ręce portret młodego mężczyzny. Obraz, jak wyjaśniła, powstał na podstawie małego zdjęcia - jedynego, jakie zachowało się po Wasylu Makowiczu, straconym przez NKWD w 1938 roku. - Oficjalnie, według akt sprawy, był "polskim szpiegiem". To dość śmiała teza, ponieważ pradziadek był zwykłym chłopem i miał ledwie ukończone kilka klas. Niemniej jednak został zabity. Z tego, co wiem, to nawet nie był Polakiem – opowiedziała Alesia.

Akta sprawy pradziadka wydobyła z archiwów Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego dosłownie kilka dni temu. Liczyła na to, że dowie się, gdzie zginął, bo rodzina nie wie nawet, "gdzie zapalić świeczkę". Takiej informacji nie otrzymała. - Dlatego jestem dzisiaj tutaj, w Kuropatach, w miejscu, które symbolizuje wszystkich represjonowanych – wyjaśniła Alesia. - W zasadzie to wszystko, co po nim zostało. Portret i sfabrykowana sprawa NKWD – dodała.

W Kuropatach jest po raz pierwszy. Popiera protest przeciwko fałszerstwom wyborczym. Uważa, że "społeczeństwo Białorusi zostało brutalnie oszukane".

- Jestem wstrząśnięta tym, co się dzieje. Nie oczekiwałam, że taka przemoc może mieć miejsce w XXI wieku – podkreśliła. - Przeraża mnie, że 80 osób nadal jest poszukiwanych. Nie znamy dokładnej liczby ofiar przemocy milicji w czasie protestów i po nich – zwróciła uwagę Alesia. Jej zdaniem Białorusini nie powinni przerywać protestu i powinni domagać się sprawiedliwości.

Łańcuch pokuty rozciągnął się przez cały Mińsk – na kilkanaście kilometrów. W tym samym czasie po centrum stolicy jeździła kolumna aut z flagami państwowymi Białorusi w geście poparcia dla prezydenta Alaksandra Łukaszenki.

W Homlu odbyła się defilada pojazdów rolniczych pod hasłem "Gospodarka przeciwko strajkom". Mitingi "Za Baćkę" odbyły się też w innych miastach – między innymi w Brześciu.

Autorka/Autor:asty/dap

Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: