W poniedziałek w stolicy Białorusi milicja użyła przeciwko demonstrującym emerytom granatów hukowych i gazu łzawiącego – poinformował rzecznik mińskiej milicji. Doszło do zatrzymań.
Rzecznik mińskiej milicji oświadczył, że granatów hukowych z pistoletu Osa i gazu łzawiącego użyto, gdy ludzie zaczęli przejawiać agresję wobec funkcjonariuszy. Dodał, że kilka osób zatrzymano. Ich liczba nie jest znana.
Wcześniej "Nasza Niwa" podała w serwisie Telegram, że funkcjonariusze użyli granatów hukowych do rozpędzenia emerytów przy Białoruskim Narodowym Uniwersytecie Państwowym na prospekcie Niepodległości.
Według tej relacji milicja zaczęła zatrzymywać studentów, którzy wyszli przywitać się z emerytami. Ci natomiast próbowali uwolnić ich z rąk funkcjonariuszy. Wtedy w kierunku emerytów poleciały granaty hukowe.
Gaz łzawiący i granaty hukowe. "Faszyści"
Na nagraniu, zamieszczonym przez portal TUT.BY pokazano starcia, do których doszło. Jeden z milicjantów widocznych na nagraniu rozpyla gaz łzawiący w kierunku ludzi, a drugi wyciąga broń – jak piszą dziennikarze portalu, był to pistolet Osa – i strzela najpierw w powietrze, a potem w jednego z protestujących.
TUT.BY przekazuje, że według świadków emerytom prawdopodobnie udało się odbić zatrzymanych. Otoczyli pojazdy ubranych po cywilnemu mężczyzn w maskach na twarzach i dali im odjechać dopiero wtedy, gdy – sądząc po jednym z nagranych filmów - jednemu z emerytów pozwolono zajrzeć do środka, by mógł się przekonać, że nikogo tam nie ma.
Na innym nagraniu widać uczestników protestu skandujących przy autobusie: "Wypuszczaj!" i "Faszyści". Protestujący rzucali też w kierunku pojazdów funkcjonariuszy kwiatami.
W końcowej fazie marszu przez miasto emeryci dotarli do placu Jakuba Kołasa, gdzie złożyli kwiaty pod pomnikiem tego poety i pisarza.
Gest solidarności pracowników szpitala
Przed pobliskim szpitalem klinicznym numer 1 pracownicy placówki stanęli w rzędzie na znak solidarności. Dwóch lekarzy trzymało jednorazowy fartuch z wypisanym nazwiskiem anestezjologa chirurgii dziecięcej Mikałaja Bruczkouskiego, któremu w poniedziałek wymierzono grzywnę w wysokości 135 rubli białoruskich (200 złotych). Emeryci idąc dalej krzyczeli w ich kierunku: "dziękujemy!".
Według TUT.BY pikieta lekarzy została rozpędzona przez milicjantów. Także tu doszło do zatrzymań oraz rozległ się dźwięk przypominający wybuch granatu hukowego. Gdy siły bezpieczeństwa opuściły te okolice, emeryci przez jakiś czas szli dalej, skandując: "jeszcze sobie pochodzimy".
Zatrzymania i grzywny dla dziennikarzy
Do mniej licznych protestów emerytów doszło w poniedziałek także w innych miastach Białorusi: Grodnie, Brześciu, Salihorsku, Homlu i Lidzie.
Wcześniej niezależne media informowały, że zatrzymywano dziennikarzy w Mińsku, Grodnie i Homlu. Rzecznik mińskiej milicji potwierdził agencji Interfax-Zapad, że zatrzymano kilku dziennikarzy, których przewieziono na komisariat w celu sprawdzenia dokumentów.
Radio Swaboda przekazało informację o grzywnach dla kilku dziennikarzy. Dziennikarka z Homla Łarysa Szczyrakowa została skazana na karę w wysokości 810 rubli (1200 zł) za udział w nielegalnej pikiecie. 5 października stanęła ona przy areszcie z plakatem popierającym zatrzymaną koleżankę i zniesienie obowiązku akredytacji.
Taki sam wyrok otrzymała mińska dziennikarka Jauhienija Douhaja. Uznano, że złamała przepisy o masowych zgromadzeniach dwa razy: 5 września i 29 sierpnia. Redaktorka naczelna niezależnego portalu Silnyje Nowosti z Homla Hanna Jaksztas została skazana na grzywnę wysokości 540 rubli (800 zł) za "udział w nielegalnej akcji".
W niedzielę skazano na grzywnę 810 rubli również dziennikarza telewizji Biełsat Dzmitryja Mickiewicza, zatrzymanego tego dnia podczas protestów w Mińsku.
Z kolei dwie członkinie opozycyjnej Rady Koordynacyjnej, Wolha Szparaga i Julija Mickiewicz, które zatrzymano w piątek, zostały skazane przez sąd w Mińsku na kary po 15 dni aresztu za udział w nielegalnym zgromadzeniu – poinformował portal TUT.BY.
Źródło: PAP