Szwedka zatrzymała deportację Afgańczyka. Były prokurator: to jest łamanie prawa

[object Object]
Ersson nie przyznaje się do winyAD/TOTERAZ | ToTeraz
wideo 2/6

O niecodziennej akcji protestacyjnej na pokładzie samolotu w Szwecji usłyszał już cały świat. Szwedzka studentka powstrzymała deportację Afgańczyka, odmawiając zajęcia miejsca. Zgodnie ze szwedzkim prawem grozi jej do sześciu miesięcy więzienia, ale Elin Ersson nie żałuje i w rozmowie z dziennikarzami tłumaczy swoje postępowanie. Jej protest komentują politycy.

W poniedziałek 21-letnia Elin Ersson przeprowadziła protest na pokładzie samolotu, który miał wylecieć z Goeteborga do Stambułu. Kobieta odmówiła zajęcia swego miejsca, póki deportowany 52-letni Afgańczyk był na pokładzie samolotu. Całą sytuację Ersson transmitowała na żywo na Facebooku.

Protest przyniósł rezultat. Ersson oraz deportowany opuścili pokład samolotu i zostali w Szwecji.

"Sposób, w jaki Szwecja obecnie traktuje uchodźców, jest nie do przyjęcia"

Według szwedzkiego prawa każdy pasażer, który "nie przestrzega poleceń pilota na pokładzie samolotu", może zostać ukarany grzywną lub maksymalnie sześciomiesięczną karą pozbawienia wolności.

Ersson swojego protestu jednak nie żałuje. - Zrobiłam to jako aktywistka i człowiek - powiedziała w wywiadzie dla gazety "Joenkoepings Posten".

- Mam nadzieję, że film zostanie wystarczająco rozpowszechniony, by coś zmienić. Skontaktowałam się z prywatnymi osobami i gazetami z całego świata - opowiadała.

- Sposób, w jaki Szwecja obecnie traktuje uchodźców, jest nie do przyjęcia. Chcę, żeby został zmieniony - zaznaczyła.

"Łamanie prawa"

Działania kobiety doczekały się komentarzy ze strony szwedzkich polityków i prawników.

Wypowiedział się między innymi były prokurator a obecnie szef organizacji, pomagającej ofiarom przestępstw Sven-Erik Alhem, który uważa, że "takie zachowanie jest łamaniem prawa".

- Mogła wyjść na demonstrację z plakatem lub napisać artykuł na ten temat. Nie miała jednak prawa blokować w ten sposób startu maszyny. Demonstracja nie może odbywać się kosztem innych - stwierdził Alhem w rozmowie z dziennikarzami "Joenkoepings Posten".

Złość i irytacja byłego ministra ds. migracji

W sprawie Ersson wypowiedział się również Tobias Billstroem, były minister ds. migracji i polityki azylowej Szwecji.

"Być może minęły lata od tego czasu, gdy byłem ministrem migracji, ale podobne działania zawsze sprawiają, że odczuwam mieszaninę złości i irytacji. (...) To nie aktywiści powinni decydować o decyzjach podejmowanych przez szwedzkie władze i sądy"- napisał na swoim profilu na Facebooku Billstroem.

- W takich przypadkach nie chodzi o ratowanie życia. (...) Ludzie podejmują działania, których celem jest zwrócenie na siebie uwagi. Nie róbcie tego - dodał polityk w rozmowie z dziennikiem "Aftonbladet".

Wolność słowa

Szwedzka prawniczka Anne Ramberg broniła Elin Ersson na swoim profilu na Twiterze. "Państwo musi szanować prawa człowieka. W rządach prawa istnieje wolność słowa. Ludzie mają prawo reagować na 'demokratyczne' decyzje państwa" - napisała.

Możliwość czarteru

Rzecznik prasowy szwedzkiej straży granicznej Stefan Marcopoulos powiedział dziennikarzom gazety "Expressen" o możliwych skutkach tej sytuacji dla Afgańczyka. Według niego, zawieszenie deportacji nie zmienia decyzji urzędu migracyjnego.

- Zwykle w takiej sytuacji osoba jest wysyłana do aresztu, a podróż zamawiana ponownie - poinformował Marcopoulos.

- Jeśli ocenia się, że takiej osobie, personelowi pokładowemu lub innym podróżnym potrzebna jest ochrona, deportacja może zostać wykonana przy użyciu wyczarterowanego samolotu. To oczywiście wiąże się ze znacznie wyższymi kosztami - zaznaczył.

Jak dotąd brak informacji o decyzjach co do ponownej próby deportacji Afgańczyka ani ewentualnej karze dla Ersson.

Autor: aha//ŁUD / Źródło: Joenkoepings Posten, Facebook, Twitter, BBC, Expressen, Aftonbladet

Źródło zdjęcia głównego: Facebook | Elin Ersson