- Wysokość ponad czterech tysięcy metrów to sprawdzian dla człowieka. Inkowie wierzyli, że ci, którzy źle się na niej czuli, byli złymi ludźmi - powiedziała Małgorzata Tusk dziennikarzowi, który wcześniej miał problemy zdrowotne na wysokościach. - Widać pan jest złym człowiekiem - zażartowała. W sobotę premier z żoną przejechał się wybudowaną przez inżyniera Ernesta Malinowskiego linią kolejową.
Swoją wiedzą o lokalnych zwyczajach Małgorzata Tusk zaskoczyła dziennikarzy. Najbardziej zaskoczony był dziennikarz jednego z dzienników, który miał problemy zdrowotne przy jeździe koleją. Podobno "dostało mu się" za krytyczny artykuł o kosztach wyjazdu Tusków do Ameryki Południowej.
Premierowa przyznała, że nie miała problemów "na wysokościach". Z entuzjazmem opowiadała o pięknych widokach, które kojarzyły jej się z polskim krajobrazem.
Tusk nie potrzebował koki
O dobrym samopoczuciu mówił też premier. - Mam dobrą pojemność płuc, bo uprawiałem sport. Poza tym nieraz chodziłem po górach i pracowałem na wysokościach - chwalił się Donald Tusk. Na pytanie, czy na szczycie kręciło mu się w głowie, odpowiedział: - Zawroty głowy? Jak już to nie z powodu dużej wysokości, a raczej pięknych widoków.
Większość podróżnych na wysokościach ma bóle brzucha i mdłości. Aby złagodzić dolegliwości, peruwiańskie gospody oferują wywary z koki. Premier pytany czy skorzystał, odpowiedział: - Chcielibyście, żebym ja też tak zrobił, ale nie potrzebowałem.
Szlakiem Malinowskiego
W zeszłym tygodniu Donald Tusk wziął udział w szczycie UE-Ameryka Łacińska, na którym politycy rozmawiali m.in. na temat ubóstwa i zmian klimatycznych. Odbył też szereg spotkań dwustronnych m.in. z prezydentami Brazylii, Kolumbii i Meksyku. Wizyta polskiego premiera w Ameryce Południowej poza spotkaniami z przedstawicielami władz tych krajów obfitowała też w wiele atrakcji turystycznych. Zanim Tusk wraz z żoną opuścił państwo Inków (Peru), miał okazję przejechać się wybudowaną przez Ernesta Malinowskiego linią kolejową. To właśnie tam zdał "test wysokościowy". Szef polskiego rządu odwiedził też szkołę podstawową imienia Malinowskiego w dystrykcie Morococha, w departamencie Junin. W szkole tej uczy się nieco ponad stu małych Indian. Peruwiańczycy przywitali Tuska m.in. pokazem tańców ludowych, obdarowali go też ręcznie robioną wielobarwną czapką i szalem. Z Peru premier przyleciał do stolicy Chile, Santiago, gdzie miał się spotkać m.in. z prezydent tego kraju Michelle Bachelet i zwiedzić Villę Grimaldi - w czasie dyktatury generała Augusto Pinocheta miejsca przesłuchań i tortur więźniów politycznych. (CZYTAJ WIĘCEJ)
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24