Premier Turcji Ahmet Davutoglu, który wziął udział w niedzielnym marszu w Paryżu przeciwko terroryzmowi, powiedział, że życzyłby sobie, aby podobne protesty odbywały się także przeciwko przypadkom islamofobii i atakowania meczetów.
O niedzielnym marszu Davutoglu powiedział, iż "jest to skierowane do całego świata przesłanie, że każdy powinien powstać przeciwko groźbie terroryzmu". Dodał następnie, że oczekuje, iż "podobna wrażliwość" będzie wyrażana w razie ataków na meczety i wobec przypadków islamofobii.
Ataki
Premier wyraził zadowolenie z powodu słów prezydenta Francji Francois Hollande'a o tym, że sprawcy zamachów w Paryżu "nie mają nic wspólnego z religią muzułmańską". Davutoglu wskazał też, że sprawcy ataków nie wychowali się w krajach muzułmańskich, a "w Paryżu". Davutoglu wypowiadał się dla dziennikarzy w ambasadzie tureckiej w stolicy Francji. Premier był wśród około 50 zagranicznych przywódców, którzy wzięli udział w niedzielnym marszu na zaproszenie Hollande'a. Manifestacja w Paryżu zgromadziła według mediów francuskich półtora miliona uczestników.
Symboliczny gest
Obecność Davutoglu w Paryżu jest postrzegana w Turcji - jak zauważa AFP - jako bardzo symboliczny gest, ze względu na fakt, że "Charlie Hebdo" publikował kontrowersyjne karykatury Mahometa. Turcja jest oficjalnie państwem laickim, ale olbrzymia większość społeczeństwa to muzułmanie. Rządząca Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) odwołuje się do wartości religijnych.
Terroryści
W atakach terrorystycznych, których sprawcy deklarowali przynależność do organizacji dżihadystycznych zginęło w Paryżu 17 osób. W środę w zamachu na redakcję satyrycznego tygodnika "Charlie Hebdo" bracia Said i Cherif Kouachi zastrzelili 12 osób, w tym głównych rysowników pisma. Dzień później powiązany z napastnikami Amedy Coulibaly zabił w Paryżu policjantkę, a w piątek wziął zakładników w sklepie z żywnością koszerną zabijając cztery osoby. Terroryści zginęli w piątek podczas operacji sił specjalnych francuskiej policji.
Autor: msz//rzw / Źródło: PAP