W pożarze wieżowca Grenfell Tower w Londynie zginęło siedemnaście osób - poinformował w czwartek rano komisarz londyńskiej policji Stuart Cundy. Służby spodziewają się, że ofiar będzie więcej. Los wielu osób wciąż jest nieznany, a strażacy, którzy przeszukują gruzowisko pracują w niebezpiecznych warunkach.
Do pożaru doszło w nocy z wtorku na środę. Jak informował w czwartek rano Reuters, z wieżowca wciąż unosił się dym. Operator agencji widział odpadający od budynku duży fragment elewacji.
Władze potwierdziły do tej pory, że zginęło siedemnaście osób. Najnowszy bilans przekazał na czwartkowej konferencji komisarz londyńskiej policji Stuart Cundy.
"Nie spodziewamy się odnaleźć nikogo żywego"
Niemal 80 osób zostało przewiezionych do szpitala. Osiemnaście z nich jest w stanie krytycznym.
Szefowa londyńskiej straży pożarnej Dany Cotton wyjaśniała w czwartek rano, że rozpoczęcie pełnej akcji poszukiwawczej nie jest możliwe z uwagi na wciąż istniejące zagrożenie.
- Ogień został już ugaszony - tłumaczyła, dodając, że z uwagi na rozgrzanie budynku przez cały dzień będzie się z niego wydobywał dym.
- Wierzymy, że w środku wciąż jest nieznana liczba osób - powiedziała. - Niestety, nie spodziewamy się odnaleźć nikogo żywego - dodała.
Cotton wyjaśniała również, że przed strażakami budynek będą przeszukiwać psy. Cała operacja - jak podkreśliła - może trwać tygodniami. Wyjaśniła, że największą trudność stanowią najwyższe piętra budynku.
Komisarz londyńskiej policji Stuart Cundy nie podał liczby zaginionych osób. Powiedział, że nie ma podstaw, by traktować pożar jako zdarzenie o charakterze terrorystycznym.
Poinformował także, że jest jeszcze zbyt wcześnie, by przesądzić, iż prowadzony w budynku w latach 2015-2016 remont przyczynił się do pożaru.
W czwartek przed południem okolicę odwiedziła premier Wielkiej Brytanii Theresa May. Nie wygłosiła przemówienia. Rozmawiała jedynie ze strażakami i policjantami.
Autor: kg/gry / Źródło: Reuters