Polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski powiedział o Niemczech "szczerze i głośno" to, o czym inne stolice tylko szepczą - komentuje poniedziałkowe przemówienie Sikorskiego w Berlinie brukselski portal EUobserver.
Radosław Sikorski, w wystąpieniu "Polska i przyszłość Europy" na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej, zaapelował do Niemiec jako największej gospodarki UE o obronę strefy euro. Jego zdaniem, Niemcy powinni "przewodzić reformom" w czasie kryzysu, bo nikt inny nie jest w stanie tego zrobić.
- Prawdopodobnie będę pierwszym ministrem spraw zagranicznych, który tak mówi, ale to powiem: mniej się obawiam niemieckiej siły, niż zaczynam bać się niemieckiej bezczynności - mówił szef polskiego MSZ.
Szczerość Sikorskiego
"Słowa Sikorskiego są godne uwagi ze względu na ich szczerość. Podczas, gdy w innych stolicach wiele się szepcze o tym, co Niemcy powinny, a czego nie powinny robić, Polska jako pierwsza wychodzi i mówi to głośno" - komentuje brukselski portal.
Portal podkreśla, że takie oświadczenie nabiera siły w kontekście historii obu krajów z czasów II wojny światowej i przytacza słowa Sikorskiego, że Niemcy mają specjalną odpowiedzialność za zachowanie pokoju i demokracji w Europie.
Także krytycznie
Zdaniem EUobservera, Sikorski skrytykował polityczny dyskurs zachodniego sąsiada, który przeciwstawia dyscyplinę budżetową Niemiec rozrzutności krajów Południa oraz prezentuje niemieckich podatników jako ponoszących koszty długu eurostrefy.
"Przypomniał także, że Berlin nie zawsze praktykował fiskalną dyscyplinę, którą teraz głosi i także złamał unijne zasady dotyczące deficytu, gdy niemieckie banki na dużą skalę wykupywały ryzykowne obligacje" - pisze portal.
Sikorski przypomniał też, że Niemcy są "największym beneficjentem" obecnej sytuacji, bo dzięki niskooprocentowanym obligacjom (postrzeganym na rynku jako bezpieczne) ich koszty zadłużenia są niskie i dlatego powinny być zobligowane do jej uzdrowienia.
//gak/m
Źródło: PAP