Poszła na Broad Peak pożegnać swoje dziecko. "Przyjaźni tu się nie można doszukać"

Poszli na Broad Peak pożegnać zmarłych. "Przyjaźni tu się nie można doszukać"
Poszli na Broad Peak pożegnać zmarłych. "Przyjaźni tu się nie można doszukać"
Superwizjer TVN
Uczestnikom wyprawy towarzyszyła ekipa "Superwizjera" TVNSuperwizjer TVN

- Gdyby w górę poszli ludzie, którzy potrafią zadbać o siebie, czyli tacy ludzie jakimi byli pomimo kolosalnej różnicy wieku Maciek i Tomek (...), czwórka takich ludzi, to mogło się to po prostu skończyć inaczej - mówiła w rozmowie z reporterką "Superwizjera" TVN Alicja Kowalska, matka zmarłego himalaisty. Kobieta, wraz z mężem i narzeczoną syna, wyruszyła na Broad Peak by pożegnać swoje dziecko. W wyprawie uczestniczyli także najbliżsi i przyjaciele Macieja Berbeki.

- Tomek w ostatnim mailu pisał nam, że idą w czwórkę i że to gwarantuje sukces i bezpieczeństwo - mówili rodzice Tomasza Kowalskiego, który zginął w marcu podczas zejścia ze szczytu Broad Peak. Wraz z narzeczoną syna i bratem Macieja Berbeki, drugiego tragicznie zmarłego himalaisty, postanowili wyruszyć na Broad Peak, by pożegnać najbliższych.

- Każda matka i ojciec chcą, gdy zginie im dziecko, mieć miejsce gdzie mogą przyjść, zapalić świeczkę- mówił Krzysztof Gawron, przyjaciel rodziny Kowalskich, który także brał udział w wyprawie. W góry wyruszyła też ekipa najbliższych Macieja Berbeki. Towarzyszyła im ekipa "Superwizjera" TVN.

"To był jego świat i w tym świecie został"

- Musiałem. Idę z misją. Dostałem od kogoś świeczkę, od znajomych Tomka. Nawet nie wiem od kogo. Prosili mnie, by tu przynieść, więc musiałem - tłumaczył swój udział w wyprawie Krzysztof Gawron. Dodał, że rodzice Tomasza Kowalskiego "chcieli tam przyjść", by zobaczyć okolicę i przeżyć to, co przeżywał ich syn, idąc na Broad Peak. - Palili przez dłuższy czas świeczkę w domu, ale to nie jest to samo. To był jego świat i w tym świecie został - mówił przyjaciel rodziny Kowalskich.

"Przyjaźni tu się nie możemy doszukać"

Podczas długiej i ciężkiej wędrówki na Broad Peak bliscy i przyjaciele tragicznie zmarłych himalaistów wspominali Berbekę i Kowalskiego. - Maciek stał na tym szczycie. Tak niedawno. A wydaje się, że to już wieki - mówiła przyjaciółka Macieja Berbeki. Jednak poza wspomnieniami, był też żal i oskarżenia pod adresem tych, którzy cali wrócili ze szczytu.

- Ideą Projektu Polski Himalaizm Zimowy była chyba nie tylko fizyczność zdobywania ośmiotysięczników w zimie przez Polaków, ale przede wszystkim idea zbratania w górach i pięknej przyjaźni. A tutaj okazało się, że owszem - fizyczność pozostała - ale przyjaźni tu się nie możemy doszukać - mówiła jedna z uczestniczek wyprawy.

"To mogło się skończyć inaczej"

W jednym z obozów, bliscy zmarłych himalaistów zauważyli rozwieszony wcześniej baner z napisem: "Przyjaciela nie opuszcza się nawet wtedy, gdy jest już tylko bryłą lodu". - Teraz to brzmi bardzo dwuznacznie - komentowali.

- Dużo rozmawialiśmy z kucharzem, który był też w tej zimowej wyprawie. Opowiadał nam bardzo dużo. Adam Bielecki łączył się tylko do tej pory z bazą, dokąd potrzebna mu była pomoc partnerów i kontakt z bazą. Czyli wtedy, kiedy były trudności, kiedy potrzebował linę, kiedy potrzebował partnerów, bo trzeba się było asekurować - mówiła Alicja, matka Tomasza Kowalskiego. Dodała, że Bielecki łączył się też kilkakrotnie z bazą, kiedy nie mógł znaleźć drogi na szczyt. - Ostatnia łączność jest wtedy, kiedy Bielecki mówi, że znalazł drogę i już wie jak iść. I koniec. Pobiegł, wbiegł, zaliczył, zszedł. Tyle - mówiła.

Pytana o to, czy ma żal do Adama Bieleckiego lub Krzysztofa Wielickiego, powiedziała: "To mogło się skończyć inaczej". - Pomijając wszystkie szczegóły uważamy, że gdyby w górę poszli ludzie, którzy potrafią zadbać o siebie, czyli tacy ludzie jakimi byli pomimo kolosalnej różnicy wieku Maciek i Tomek (...), gdyby poszła czwórka takich ludzi, to to mogło się po prostu skończyć inaczej. Mogliby zejść we czwórkę - oceniła Alicja Kowalska.

Weszło czterech, wróciło dwóch

5 marca na wierzchołku Broad Peak (8051 m n.p.m.) stanęli kolejno: 29-letni Adam Bielecki (KW Kraków), 33-letni Artur Małek (KW Katowice), 58-letni Maciej Berbeka (KW Zakopane) i 27-letni Tomasz Kowalski (KW Warszawa). Dwaj ostatni nie zdołali powrócić na noc do obozu. 8 marca zostali uznani za zmarłych. Tego miesiąca Polski Związek Alpinizmu powołał zespół ds. wypadku celem wyjaśnienia przyczyny śmierci. Po ciała zmarłych himalaistów wyruszyła specjalna wyprawa. W połowie lipca Jacek Berbeka, brat Macieja i Jacek Jawień, ratownik Grupy Beskidzkiej GOPR, w trudnych warunkach pochowali Kowalskiego. Ciała Macieja Berbeki nie odnaleźli, ale przypuszczają, gdzie się znajduje. Wyprawa zakończyła swą misję i wróciła do Polski. Swoje uwagi przekazała członkom komisji.

Miażdzący raport

18 lipca Polski Związek Alpinizmu upublicznił raport zespołu ds. zbadania okoliczności i przyczyn wypadku podczas zimowej wyprawy w Karakorum. Zwrócono w nim m.in. uwagę, że błędem było odłączenie się od grupy Artura Małka i Bieleckiego, który ponadto nie poinformował wcześniej kolegów, że nie zamierza schodzić z wierzchołka z pozostałymi uczestnikami. Zdaniem zespołu (Anna Czerwińska, Bogdan Jankowski, Michał Kochańczyk, Roman Mazik i Piotr Pustelnik) Bielecki i Małek złamali zasady etyki oraz praktyki alpinistycznej, jak również regułę mówiącą o utrzymywaniu kontaktu wzrokowego z członkami wyprawy. W swoim mniemaniu działali jednak w sytuacji zagrożenia własnego życia. Autorzy raportu tego domniemania nie podzielają. Bielecki nie zgadza się ze stwierdzeniem, iż nie poinformował wcześniej kolegów, że zamierza schodzić sam. - Berbece powiedziałem, że ja już schodzę. On i Tomek mogli zawrócić i schodzić ze mną, ale to oni podjęli decyzję o kontynuowaniu wspinaczki - zaznaczył.

Cały reportaż można zobaczyć w "Superwizjerze" TVN we wtorek 24 września o godz. 23.30 w TVN.

Autor: kde/tr / Źródło: Superwizjer TVN

Raporty: