- Wczoraj nieznani sprawcy porwali trzech rosyjskich pilotów helikopterów i siły bezpieczeństwa ich ścigają - przekazał agencji Reutera Abdel Hamid Kasza, gubernator Południowego Darfuru. Parę godzin później okazało się, że porwani w Sudanie piloci to Łotysze.
Należą oni do ekipy Światowego Programu Żywnościowego (WFP), który działa w tym kraju. Ich narodowość potwierdziła rzeczniczka WFP Amor Almagro.
- Wiemy, że piloci są w dobrej formie - podał Janis Liepins z łotewskiej firmy Latvia's GM Helicopters.
Terroryści, którzy przemieszczali się samochodem osobowym, porwali pilotów z mieszkania w Nijali. Porywacze nie przedstawili na razie żadnych żądań.
Wcześniejsze doniesienia mówiły o porwaniu prosto z ulicy. Tak podawała rządowa telewizja Al-Szuruk.
Gubernator powiedział, że możliwe jest, iż są to ci sami porywacze, którzy w lipcu 2010 roku przez kilka dni przetrzymywali pracującego dla ONZ rosyjskiego pilota.
Nadal niespokojnie
W piątek doszło też do potyczki z rebeliantami z "Ruchu na rzecz Sprawiedliwości i Równości" (JEM). Starcie miało miejsce w jednym ze stanów Sudanu, Północnym Kordofanie. Zginęło dwóch sudańskich żołnierzy. Co najmniej 20 jest rannych.
- Otrzymaliśmy informacje, o ruchu rebeliantów, dlatego zaatakowaliśmy - powiedział rzecznik armii. - To była niewielka potyczka. Rebelianci ponieśli straty - dodał.
Według agencji Reutera JEM potwierdził, że został zaatakowany. Obie strony ogłosiły zwycięstwo w walce.
Porywani na kilka dni
W Darfurze od 2003 roku trwa wojna domowa. Od marca 2009 roku, kiedy to Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania prezydenta Sudanu Omara el-Baszira oskarżonego o zbrodnie wojenne i przeciwko ludzkości porywani są tam cudzoziemcy.
ONZ szacuje, że od początku konfliktu w Sudanie zginęło 300 tys. ludzi. Uprowadzono dotychczas ponad 20 osób. Zwykle porwani są zwalniani po kilku dniach.
Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: TVN24