"Partia rządząca chce ukształtować przyszłość Polski, kontrolując postrzeganie przeszłości". Niektórzy historycy martwią się, że dojdzie w ten sposób do fałszowania najtrudniejszych kart jej historii, w imię głoszenia chwały polskiego heroizmu. Tak za oceanem #PisząoPolsce.
"Nowa polityka historyczna Polski może uciszyć debaty o Holokauście" – stwierdza portal telewizji ABC News cytujący analizę agencji Associated Press, która poświęciła długi tekst planom Prawa i Sprawiedliwości.
Historyczny rewizjonizm?
PiS postanowił – słowami Andrzeja Dudy – "stworzyć nowe pokolenie patriotów". To nowe pokolenie ma powstać dzięki "wielkiej ofensywie historycznej". Partia ma zamiar inwestować w kulturę na wielu polach. Tym, co martwi jest jednak perspektywa ograniczenia środków i debaty na "badanie bolesnych epizodów przemocy Polaków wobec Żydów w czasie niemieckiej okupacji".
ABC News podaje, że przyczynkiem do zmiany polityki historycznej w sferze rozmów o Holokauście są działania podjęte w ostatnich miesiącach wobec historyka Jana Tomasza Grossa. Kancelaria prezydenta zastanawia się nad odebraniem mu orderu po tym jak stwierdził on w jednym z wywiadów, że "Polacy zabili w czasie wojny więcej Żydów niż Niemców". Dla konserwatystów to działanie "oczerniające" Polskę, bo wiedzą oni, że Holokaust jest tematem mającym największy historyczny oddźwięk na świecie, zwłaszcza – co oczywiste – w Izraelu i Ameryce Północnej.
AP pisze, że prezydent Duda otwierający 17 marca Muzeum Polaków Ratujących Żydów w czasie II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej w woj. podkarpackim w czasie przemówienia "potępił Holokaust". Odniósł się też do polskiej historii okresu II wojny światowej, do "heroizmu jak i smutnej prawdy o podłości" Polaków ścigających i mordujących Żydów.
Jednak – jak pisze agencja – krytycy widzą w słowach prezydenta zwykły "cynizm". Historyk Jan Grabowski mówi, że prezydent Duda wspomniał w Markowej o "setkach tysięcy Polaków" pomagających Żydom w czasie II wojny, co jest "ogromnie przesadzoną liczbą", ale wpisuje się w "narrację o polskim heroizmie". "Mowa Dudy to krok w tył z punktu widzenia prawdy historycznej" – stwierdza Grabowski. Michał Bilewicz, historyk zajmujący się Holokaustem na Uniwersytecie Warszawskim, boi się z kolei nowego prawa, które ma wprowadzić ministerstwo sprawiedliwości. Chodzi o karaniem nawet więzieniem za stwierdzenia "polskie obozy śmierci", które nagminnie pojawiają się w wypowiedziach światowych polityków i mediów. Bilewicz uważa jednak, że nie ma żadnego środka, który doprowadzi takich ludzi do odpowiedzialności za swoje słowa, a prawo zostanie stworzone tak, by w rzeczywistości karań polskich historyków.
Agencja AP pisze, że zmianę w polityce historycznej zapoczątkował wraz ze zmianami mającymi wprowadzić "nieliberalną demokrację" w kraju premier Węgier Wiktor Orban. Teraz ten ruch powtarza Prawo i Sprawiedliwość.
Dariusz Stola – dyrektor Muzeum Historii Żydów Polskich – tłumaczy potrzebę wybielania polskiej historii "obsesją niewinności" jaką zachowało w sobie wielu Polaków. "Polacy przegrali wojnę, stracili miasta, rodziny, biblioteki, kościoły, 20 proc. terytorium i niepodległość; zostało niewiele poza niewinnością, a kiedy tracisz wszystko, dobrze jest choć zachować niewinność" – mówi.
Polska się trzyma, ale kłopoty mogą nadciągnąć
Dziennik "Financial Times" poświęca Polsce dwa artykuły, w których stara się przewidzieć najbliższą przyszłość dla polskiej gospodarki. W pierwszym cytuje raport OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju), w którym eksperci zakładają, że najbliższe dwa lata będą dla Polski dobre. PKB wzrośnie o 3,4 i 3,5 proc. w 2016 i 2017 r., jednak chcąc utrzymać taki trend w kolejnych latach, Polska musi się zdecydować na "głębokie reformy" rynku pracy, m.in. większe otwarcie się na migrację zarobkową, bo do 2060 r. liczba osób w wieku produkcyjnym w kraju zmniejszy się o 40 procent – wieści OECD.
Drugi artykuł stanowi rozwinięcie jednej z kwestii poruszonej w raporcie. Polsce grozi przekroczenie limitu zadłużenia, który dla krajów Unii Europejskiej wynosi 3 proc. PKB. W kolejnych dwóch latach to się jeszcze nie stanie, ale podniesienie wydatków państwa w skutek działań nowego rządu – m.in. dodatki na dzieci (500 zł) – może doprowadzić do tej sytuacji już w 2018 roku. Stanie się tak, jeżeli rząd nie zatwierdzi nowych podatków lub znacząco nie zetnie wydatków budżetowych. Zdaniem OECD, program Rodzina 500 Plus będzie kosztował Polskę 1 proc. PKB rocznie, a wpływy z nowych podatków – bankowego i od sieci handlowych – będą znacznie niższe.
Przekroczenie limitu zadłużenia oznacza m.in. moratorium na podwyżki płac w sektorze budżetowym, a więc ich brak dla setek tysięcy pracowników agencji i urzędów państwowych. Polska, która już na początku tej dekady zeszła z zadłużeniem poniżej poziomu 3 proc. PKB i tak musiała - zgodnie z unijnymi dyrektywani – odczekać jeszcze kilka lat, nim mogła znów przyznać podwyżki. To stanie się dopiero w tym roku; po raz pierwszy od ośmiu lat.
Autor: adso/mtom / Źródło: ABC News (AP), Financial Times
Źródło zdjęcia głównego: abcnews.go.com