Zamożne kraje prześcigają się, by rozpocząć - wbrew zaleceniom Światowej Organizacji Zdrowia - podawanie trzeciej dawki szczepionki przeciw COVID-19 jeszcze przed końcem września. Tymczasem biedniejsze państwa - mierzące się ze znacznymi niedoborami dostaw szczepionek - rozważają podawanie obywatelom chociaż połowy dawki, by zapewnić im jakąkolwiek ochronę przed wirusem - pisze Politico.
Światowa Organizacja Zdrowia liczyła na to, że do końca lata wszystkie kraje świata zaszczepią już co najmniej 10 procent swojej populacji. Ten cel jest jednak daleki od realizacji. Portal Politico zwraca uwagę, że w krajach o niskich dochodach tylko 1,4 procent ludności otrzymało pierwszą dawkę szczepionki na koronawirusa. Około 82 procent szczepionek trafiło do państw o wysokim i średnim dochodzie. Jak ostrzega portal - grozi to "pandemią dwóch prędkości".
WHO apeluje o solidarność z uboższymi krajami. Na początku sierpnia dyrektor organizacji Tedros Adhanom Ghebreyesus wezwał do ustanowienia moratorium na podawanie trzeciej dawki szczepionki. Jego zdaniem powinno ono obowiązywać co najmniej do końca września i miałoby pomóc osiągnąć globalny cel zaszczepienia minimum 10 procent społeczeństwa w każdym kraju na świecie.
Mniejsze dawki, większa odporność
W odpowiedzi na ten problem Ben Cowling, dyrektor Centrum ds. Epidemiologii i Kontroli Chorób Zakaźnych na Uniwersytecie Hongkońskim, które współpracuje z WHO, promuje zmniejszenie dawek szczepionki, czyli inaczej ich "frakcjonowanie". Argumentuje, że podawanie dawek połowicznych może podwoić liczbę osób częściowo zaszczepionych, zapewniając w ten sposób dwukrotnie większą ochronę przed rozprzestrzenianiem się wirusa. - W ten sposób uzyskujesz lepszy rezultat w skali populacji - mówił 13 sierpnia podczas spotkania WHO ws. szczepionek.
Jak zauważa Politico, nie jest to nowa strategia. Przypomina, że podobne podejście stosowano także w przypadku szczepionek przeciwko żółtej febrze. Co więcej już w styczniu władze USA rozważały podawanie pół dawki szczepionki Moderna - dodaje portal.
"Choć Stany Zjednoczone nigdy się na to nie zdecydowały, przeprowadzone w lipcu badanie wykazało, że już jedna czwarta dawki szczepionki Moderna wywoływała odpowiedź immunologiczną bardzo porównywalną do tej, jaka pojawiała sie u ludzi, którzy nie byli zaszczepieni, ale zostali naturalnie zainfekowani" - pisze Politico, przytaczając słowa Daniela Weiskopfa, jednego z autorów wspomnianego badania.
Inne badanie, tym razem z maja, wykazało, że połowa dawki szczepionki Moderna wywoływała "silną" odpowiedź immunilogiczną u zdrowych osób dorosłych - czytamy w Politico. Podjęcie decyzji o zastosowaniu pomniejszonych dawek jest trudne, ale "zdecydowanie są kraje i organizacje, które rozważają ten scenariusz" - powiedziała Shane Crotty, profesor w Instytucjie Immunologii La Jolla, cytowana przez portal Politico.
WHO bada obecnie skuteczność tej metody. Jak przypomina Politico, w sierpniu organizacja wydała oświadczenie, w którym uznała "potencjalne korzyści dla zdrowia publicznego wynikające ze strategii zmniejszania dawek w celu zwiększenia podaży szczepionek". Jednocześnie stwierdziła, że nie ma wystarczających dowodów, by zalecić takie podejście.
Bogate kraje wprowadzają dawki przypominające
Jednak kraje bogate - jak zauważa Politico - nie wykazują oznak zmiany kursu. Stany Zjednoczone, Izrael, Wielka Brytania, Niemcy, Francja oraz Węgry już wprowadziły dawki przypominające lub planują uczynić to w najbliższej przyszłości. Inne unijne kraje - w tym Polska - czekają na zalecenia w tej kwestii ze strony Europejskiej Agencji Leków.
"Nie wiadomo, jak plany wprowadzenia dawek przypominających wpłynął na dystrybucję szczepionek, ale spowolnienie dostaw preparatów do państw biedniejszych może być nieuniknione" - ocenia Politico. "Fakt, że kraje bogate czekają na dawkę przypominającą, podczas gdy kraje biedniejsze rozważają dawki połowiczne tylko podkreśla rosnące nierówności w dystrybucji" - pisze Politico.
Źródło: Politico