Polscy eksperci szukają w Bykowni pod Kijowem szczątków Polaków z tzw. listy katyńskiej. Pracę muszą jednak raz po raz przerywać, bo o prawo do poszukiwań spierają się ukraińskie organizacje.
- Jesteśmy zakładnikami konfliktu między ukraińskim Instytutem Pamięci Narodowej a Międzyresortową Komisją ds. Upamiętnienia Ofiar Wojny i Represji Politycznych - mówią nieoficjalnie członkowie polskiej ekspedycji badawczej.
Ukraińskie instytucje, odpowiedzialne za upamiętnienie ofiar reżimu komunistycznego, spierają się o prawo do prowadzenia prac poszukiwawczych na cmentarzysku właśnie w podkijowskiej Bykowni.
Polacy z Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przyjechali do Bykowni na początku ubiegłego tygodnia, by wesprzeć ukraińską komisję w poszukiwaniach masowych grobów ofiar NKWD, które znajdują się na obszarze leśnym obejmującym 5 hektarów.
- Po przyjeździe odtworzyliśmy siatkę grobów, które odnaleźliśmy w roku ubiegłym i nanieśliśmy na mapę miejsca, które należy przebadać obecnie - powiedział dziennikarzom szef polskiej grupy, prof. Andrzej Kola.
Jednak początek prac opóźnił się. W zeszłym tygodniu w Bykowni pojawili się przedstawiciele ukraińskiego IPN, którzy stwierdzili, że prowadzone tu działania komisji międzyresortowej są nielegalne. Zażądali, by poszukiwania przerwano.
Do podobnej sytuacji doszło w poniedziałek. Zastępca szefa ukraińskiego IPN Roman Krucyk, który odwiedził miejsce poszukiwań powiedział, że bykowniański las, jako miejsce pochówku ofiar represji politycznych, podlega jego instytucji, a prace komisji międzyresortowej prowadzone są wbrew prawu.
- Do polskiej strony żadnych pretensji nie mamy. Winimy jednak stronę, która zaprosiła polską ekipę (ukraińską komisję międzyresortową - red.), że działa bez podstaw prawnych. Badania prowadzone w Bykowni z naruszeniem procedur mogą zostać w przyszłości podważone przez jakiegokolwiek eksperta czy naukowca - powiedział Krucyk w rozmowie z polskimi dziennikarzami.
Sytuacja w Bykowni wygląda więc na patową. - My się do tej rozgrywki nie wtrącamy. Jesteśmy tu wyłącznie w charakterze ekspertów - podkreślił prof. Kola.
Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP, jeszcze w tym tygodniu do Kijowa przyjedzie sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik. Sytuacją wokół badań w bykowniańskim lesie zajmuje się także ambasada RP na Ukrainie.
Informacje o masowych grobach w Bykowni ujrzały światło dzienne pod koniec lat 80. ubiegłego wieku. Badania przeprowadzone w latach 2001-2004 wykazały, że jest to największy na Ukrainie cmentarz ofiar komunizmu. Liczbę pochowanych szacuje się na 100-120 tysięcy.
Władze ukraińskie poinformowały polski IPN, że w Bykowni odnaleziono także szczątki polskich oficerów, wziętych do niewoli po napaści ZSRR na Polskę i rozstrzelanych w 1940 r.
Polscy specjaliści przystąpili do prac poszukiwawczych latem zeszłego roku. Rozpoznano wówczas 1,5 hektara terenu.
Efektem trzymiesięcznych badań było 195 odnalezionych grobów ze szczątkami ofiar NKWD, w tym 21 zbiorowych mogił Polaków z tzw. ukraińskiej listy katyńskiej. Lista ta zawiera niemal 3,5 tys. nazwisk obywateli Polski więzionych przez NKWD na Zachodniej Ukrainie.
Wśród zamordowanych są wysocy rangą oficerowie i podoficerowie Wojska Polskiego, Korpusu Ochrony Pogranicza, policjanci, przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości, funkcjonariusze Straży Więziennej i Straży Granicznej, urzędnicy administracji rządowej i samorządowej, a także osoby cywilne.
Wszyscy oni znaleźli się w aresztach i więzieniach NKWD, utworzonych przez administrację radziecką na terenach dawnej Rzeczpospolitej, włączonych do ZSRR po napaści na Polskę 17 września 1939 roku.
Na podstawie rozkazu Ławrentija Berii o rozładowaniu więzień NKWD zachodnich obwodów obecnej Ukrainy i Białorusi z 22 marca 1940 r. Polacy zostali przewiezieni do więzień centralnych obwodów ZSRR w Kijowie, Charkowie, Chersoniu i tam zamordowani wiosną 1940 r.
Na tzw. ukraińskiej i białoruskiej liście katyńskiej figuruje ogółem 7,3 tys. Polaków. W Bykowni znajdują się szczątki części z 3435 Polaków - m.in. oficerów, policjantów i urzędników - z listy ukraińskiej. Wśród miejsc, gdzie mogą być szczątki zamordowanych Polaków z listy białoruskiej, wymienia się m.in. Kuropaty pod Mińskiem.
Źródło: PAP, APTN
Źródło zdjęcia głównego: Arch. TVN24