To oddziały reżimu zaatakowały pole naftowe Sarir, a nie samoloty Wielkiej Brytanii - twierdzi przedstawiciel Arabian Guld Oil Company (AGOCO). - Twierdzenie, że to Brytyjczycy jest śmieszne - stwierdził rzecznik opozycji. Według władz w Trypolisie, samoloty biorące udział w operacji NATO ostrzelały pole naftowe, zabijając trzech pracowników i niszcząc rurociąg prowadzący do portu Marsa al-Hariga.
- Brytyjskie samoloty bojowe zaatakowały z powietrza pole naftowe Sarir. Zginęło trzech pracowników, inni zostali ranni - powiedział wiceminister. Podał też, że w wyniku ostrzału zniszczony został rurociąg łączący Sarir z portem Hariga nad Morzem Śródziemnym. - Niewątpliwie ta agresja jest wbrew prawu międzynarodowemu i nie obejmuje jej rezolucja ONZ - powiedział.
Niewyjaśniona agresja
Nie wiadomo, dlaczego Brytyjczycy mieliby ostrzeliwać i niszczyć instalacje naftowe pozostające pod kontrolą rebeliantów. To właśnie z portu Hargia odpłynął w tym tygodniu pierwszy tankowiec z ropą sprzedaną przez opozycję. Rzecznik rebelii, Mustafa Gheriani, określił stwierdzenia władz o ataku lotnictwa NATO na pole naftowe jako "śmieszne".
- Nie było żadnego nalotu. To siły Kaddafiego zaatakowały pole naftowe - mówił przedstawiciel AGOCO.
Wcześniej tego dnia przedstawiciel powstańców Hafiz Ghoga poinformował, że po atakach sił Muammara Kaddafiego ustało wydobycie ropy na kontrolowanych przez nich polach naftowych Waha i w Misla we wschodniej Libii. - Oddziały Kaddafiego nieustannie pojawiają siew tej okolicy. Praca tam jest zbyt niebezpieczna - powiedział w czwartek Gheriani.
Źródło: PAP