Jemeński rząd nie przyjął propozycji pokoju złożonej w sobotę przez szyickich rebeliantów z północy kraju. Władze w Sanie wskazują, że w swojej propozycji rebelianci nie zobowiązali się do zaprzestania "agresji" wobec Arabii Saudyjskiej.
- Żądanie Abdula-Malika al-Hutiego [przywódcy rebeliantów - red.] zaprzestania działań militarnych przez wojska rządowe jest nie do zaakceptowania, gdyż sami rebelianci nie zaprzestają ataków - oznajmiło źródło w jemeńskim rządzie.
Rebelianci ostrzegają
W swym sobotnim przesłaniu Al-Huti oznajmił, że jego ugrupowanie akceptuje pięć rządowych warunków zakończenia konfliktu, ogłoszonych przez rząd 13 sierpnia 2009 r.
Wśród tych warunków jest zaprzestanie walk, złożenie broni oraz powrót wojskowych i cywilnych jeńców każdej ze stron.
Według al-Hutiego, jeśli Sana nie zakończy tego konfliktu, Jemen przekształci się w "pole walki i zagranicznej interwencji, mającej na celu obronę obecnych interesów" w Jemenie, najbiedniejszym kraju Półwyspu Arabskiego.
Wojna od sześciu lat
Powstańcy z sekty szyickiej Zaydi, istniejącej tylko w Jemenie, chwycili za broń w 2004 roku. Wystąpili pod wodzą szejka Badra Edina al-Hutiego (ojca obecnego przywódcy), który zginął w tym samym roku, na początku rebelii.
Od jego śmierci do potyczek dochodziło sporadycznie. Konflikt zbrojny zaostrzył się od czasu ofensywy wojska jemeńskiego przeciwko bazie rebeliantów znajdującej się w rejonie Sady, na granicy z Arabią Saudyjską, odległej o 240 km od stolicy kraju, Sany.
Ofensywa ta rozpoczęła się 11 sierpnia ubiegłego roku. Również Arabia Saudyjska zmuszona była interweniować. Rebelianci, którzy działali po obu stronach granicy, zaatakowali bowiem na początku listopada saudyjski patrol graniczny, zabijając jednego Saudyjczyka i raniąc jedenastu.
24 najnowsze ofiary
Po obu stronach konfliktu, według ogłaszanych przez nie komunikatów, zginęły setki ludzi. W ostatnim starciu, w sobotę, zginęło 24 szyickich rebeliantów, w tym szef lokalnych oddziałów.
Źródło: PAP, tvn24.pl