Gdy trumna z ciałem królowej Elżbiety mijała londyński Hyde Park, w okolicy zapadła cisza. Tysiące ludzi zgromadzonych tam od wielu godzin w milczeniu patrzyło na przejazd konwoju zmierzającego do Opactwa Westministerskiego. Miliony Brytyjczyków i miliardy ludzi na całym świecie spędzają poniedziałek przed ekranami telewizorów, śledząc uroczystości pogrzebowe najdłużej panującej monarchini w historii Zjednoczonego Królestwa. Wielu zdecydowało się zobaczyć to historyczne wydarzenie na własne oczy.
W poniedziałek na ulicach Londynu można było zobaczyć niezwykły przekrój brytyjskiego społeczeństwa, ludzi wszystkich generacji, zawodów i pochodzenia, którzy zjechali się do stolicy z całego Zjednoczonego Królestwa i różnych zakątków świata. W tym dniu są przede wszystkim Brytyjczykami, żegnającymi swoją królową.
Niektórzy byli cisi i posępni, ubrani na czarno, inni mieli w sobie więcej optymizmu. Grupa trzech kobiet w kapeluszach w barwach flagi Union Jack śpiewała hymn "God Save the Queen". Kobieta z ufarbowanymi na zielono włosami i kolczykami na całej twarzy stała obok mężczyzny ubranego w żałobny garnitur - relacjonuje agencja Reutera.
"Okazja, by stać się częścią historii"
- Chcieliśmy tu przyjechać i na własne oczy zobaczyć to historyczne wydarzenie, być jego częścią, oddać hołd królowej i podziękować za jej długie życie w służbie narodowi - powiedziała agencji Reutera 66-letnia Alison Cornish, która przybyła do Londynu z Ashford w hrabstwie Kent. - Nie jestem zbyt emocjonalną osobą, ale tym razem czuję, że nie powstrzymam wzruszenia - wyznała.
Kobieta czekała w The Mall, reprezentacyjnej alei w centralnym Londynie łączącej Buckingham Palace z Trafalgar Square, gdzie tłumy zaczęły gromadzić się już o godzinie 8:30 rano. Godzinę później wszystkie miejsca wyznaczone dla obserwujących uroczystości w brytyjskiej stolicy zostały uzane za pełne.
Najlepiej przygotowani żałobnicy przynieśli ze sobą namioty, termosy z herbatą, kanapki oraz stołki. Niektórzy, jak 47-letni Ben Vega, stawali na nich, by zapewnić sobie lepszy widok na aleję. - To dla mnie smutny dzień. Mieszkam tu od 20 lat. Traktowałem królową jak swoją drugą matkę, a Anglię jako swój drugi dom - powiedział Vega, z pochodzenia Filipińczyk.
Melani Odey, 60-letnia nauczycielka, ustawiła się przy samych barierkach biegnących wzdłuż alei Mall. Dzień wcześniej, w niedzielne popołudnie, wraz z dwiema córkami i wnukami rozbiła namiot w pobliżu, by zagwarantować sobie jak najlepsze miejsce w trakcie poniedziałkowych uroczystości. - To jedyna w swoim rodzaju okazja, by stać się częścią historii i oddać hołd królowej - tłumaczyła kobieta.
"Celebrowanie życia królowej"
Koleżanki Shelly Chugg i Anita Evans przyjechały do Londynu z Walii. By zdążyć na uroczystości, wyruszyły z domu o godzinie 1 w nocy. - Nie mogłabym tego przegapić - powiedziała 51-letnia Chugg w rozmowie z agencją Reutera. Kobieta wspomniała moment, gdy jako dziecko po raz pierwszy zobaczyła królową Elżbietę II. Miało to miejsce podczas obchodów 25-lecia panowania monarchini w 1977 roku.
- Zamierzałam ubrać się na czarno, ale przecież to także celebrowanie życia królowej, prawda? Lubiła wyróżniać się z tłumu - powiedziała 50-letnia Evans, ubrana w kolorach białym i zielonym.
Anna Kathryn z Richmond w południowo-zachodnim Londynie nigdy nie widziała królowej na własne oczy. Wyznała jednak, że czuła z nią wyjątkową więź. - To tak, jakbyśmy stracili kogoś z naszej rodziny - stwierdziła kobieta. - Była tak jasnym punktem w życiu nas wszystkich, a teraz to światło zgasło - dodała.
64-letni Alistair Campbell Binnings, który przyleciał do Londynu z Norfolk, powiedział, że jest coś "wyjątkowo brytyjskiego" w uroczystościach pogrzebowych Elżbiety II. - Tylko Wielka Brytania ma taki rozmach. Normalnie nie przyjechałbym oglądać królewskiego wydarzenia, ale jesteśmy świadkami historii. Dziś jest to miejsce, w którym należy być - oznajmił.
Źródło: Reuters