Chińscy funkcjonariusze bezpieczeństwa ciężko pobili żonę członka partii, biorąc ją za jedną z osób, które w Chinach usiłują petycjami do władz dochodzić sprawiedliwości. Sprawę - głośną wśród internautów - partyjne media komentują jako "pomyłkę".
O "pomyłce" pisze w środę anglojęzyczna gazeta "China Daily", organ Komunistycznej Partii Chin.
Sprawa, która stała się głośna wśród chińskich internautów, pokazuje jak traktowanych jest dziesiątki tysięcy Chińczyków, którzy próbują dochodzić sprawiedliwości i skarżyć krzywdzące ich decyzje władz. Pobicia przez stróżów prawa lub wynajętych zbirów są tam na porządku dziennym.
"To nieporozumienie"
Gdy pani Chen Yulian chciała wejść do budynku, w którym pracuje jej mąż i w którym mieści się siedziba prowincjonalnego komitetu partii, została zaatakowana przez sześciu funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa. Kobieta została powalona na ziemię, mimo że usiłowała wyjaśnić, że jej mąż pracuje w tym budynku. Przewieziono ją na komisariat i zwymyślano, kiedy zażądała lekarza. Okazało się, że doznała wstrząsu i uszkodzenia mózgu. W raporcie opisującym sprawę napisano, że "w panią Chen przez ponad 16 minut walił grad pięści".
Ludzie, którzy pobili panią Chen, zostali później zidentyfikowani jako funkcjonariusze bezpieczeństwa publicznego w stolicy prowincji Wuhan, których oddelegowano do pilnowania budynku i "przywracania do porządku" osób z petycjami. Do Pekinu każdego dnia przyjeżdżają tysiące ludzi z petycjami i skargami na prowincjonalnych bonzów. Powodami skarg są wywłaszczenia i niewypłacanie rekompensat. Dużo jest też ludzi zwalnianych z firm sektora państwowego., które zbankrutowały w latach 90.
Celem jest harmonia
Jak pisze agencja Reutera, przywódcy Chin mają obsesję zachowania społecznej stabilności i w ostatnich latach "budowa harmonijnego społeczeństwa" stała się dla nich oczkiem w głowie. - Całe wydarzenie jest totalnym nieporozumieniem. Nasi milicjanci nie zdawali sobie sprawy, że poturbowali żonę starszego rangą lidera - miał wyjaśniać szef biura komitetu.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: TVN24