Po wielkim przecieku USA daje ochronę


Amerykański Departament Stanu zapowiedział, że zapewni ochronę obrońcom praw człowieka i innym osobom, których nazwiska znalazły się w materiałach z przecieku Wikileaks - poinformowała agencja Reutera.

- W tych dokumentach znajdują się wyraźnie wskazane źródła, ludzie, zwłaszcza w państwach autorytarnych, którzy kontaktowali się z (amerykańską dyplomacją), jesteśmy przekonani, że publikacja tych materiałów zagrozi życiu konkretnych ludzi - powiedział rzecznik departamentu P.J. Crowley.

"Jesteśmy gotowi pomóc"

I dodał: - Nasze ambasady na całym świecie utrzymywały kontakt z działaczami praw obywatelskich i obrońcami praw człowieka. Ostrzegliśmy ich przed tym, co nadchodzi. Jesteśmy gotowi pomóc im i bronić ich jak tylko możemy, jeśli zajdzie taka potrzeba. Crowley nie chciał wyjaśnić, czy USA będą udzielać azylu takim osobom.

Dyplomacja USA

W niedzielę portal Wikileaks rozpoczął publikację ponad 250 tys. poufnych depesz dyplomatycznych amerykańskich ambasad. Wcześniej wszystkie materiały dotarły do kilku wybranych światowych mediów. Na razie na stronie internetowej Wikileaks znalazł się niewielki wycinek tego, co udało się zdobyć portalowi. Również media dawkują opinii publicznej rewelacje zawarte w depeszach.

W środę amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton oświadczyła, że "publikacje Wikileaks nie wyrządziły szkody stosunkom USA z innymi krajami". Z kolei zdaniem starszego rangą przedstawiciela amerykańskiej administracji na skutek przecieków z Wikileaks stosunki dyplomatyczne USA mocno ucierpiały.

CZYTAJ WYBRANE, PRZETŁUMACZONE DEPESZE WWW.TVN24.PL/DOKUMENTY

Czytaj raport o przecieku dokumentów Wikileaks

Źródło: PAP