Turcja zablokuje ostateczną zgodę na plan NATO dotyczący obrony Polski i państw bałtyckich do czasu, aż sojusznicy zgodzą się uznać działające w Syrii kurdyjskie milicje za terrorystów - zapowiedział w piątek szef tureckiej dyplomacji Mevlut Cavusoglu. Zaprzeczył tym samym środowej wypowiedzi sekretarza generalnego NATO, który po szczycie w Londynie oświadczył, że członkowie Sojuszu dogadali się w tej kwestii. Według wcześniejszych informacji zgodę na poparcie natowskich planów miał wydać prezydent Turcji.
W środę po zakończeniu szczytu NATO w Londynie, sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg zapewniał, że Ankara wycofała swoje obiekcje wobec planu obrony wschodniej flanki NATO.
O tym, że "Polsce zostało zapewnione bezpieczeństwo" informował w środę także minister obrony Mariusz Błaszczak. Powiedział, że podczas szczytu NATO, dzięki aktywności prezydenta Andrzeja Dudy i rozmów z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem, Ankara zgodziła się na przyjęcie planu odpowiedzi w sytuacji kryzysowej. Błaszczak podkreślił, że udało się to pomimo obaw, zgłaszanych w tej kwestii przed szczytem. Jak mówił, Andrzej Duda rozmawiał o tym w Londynie z Erdoganem osobiście. - Turcja zgodziła się na to, a ta decyzja wymaga jednomyślności, aby ten plan został przyjęty – dodał.
SZCZYT NATO W LONDYNIE: CZYTAJ WIĘCEJ >
Turcja stawia warunek NATO
Tymczasem w piątek podczas wizyty w Rzymie szef tureckiego MSZ przyznał, że Ankara zgodziła się na kolejny krok w procesie aktualizowania planu obrony dla wschodniej flanki NATO, ale podkreślił, że nie dała ostatecznej zgody na jego przyjęcie.
Zapowiedział, że Turcja będzie blokować plan do czasu, aż sojusznicy z Ameryki i Europy nie spełnią tureckich żądań. Chodzi przede wszystkim o uznanie za terrorystów członków ugrupowań, z którymi walczy Turcja - w tym działających w Syrii kurdyjskich Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG).
- Plan (obrony wschodniej flanki NATO - red.) nie zostanie opublikowany, dopóki nasz plan również nie zostanie opublikowany - oświadczył Cavusoglu. Jak dodał, "nie byłoby uczciwe, gdyby niektóre kraje nie zaakceptowały naszego planu, a jednocześnie poparły plan dla innych".
Problematyczne żądanie
Ultimatum stawiane przez Ankarę jest o tyle problematyczne, że Kurdowie - dotychczasowi sojusznicy Waszyngtonu - odegrali kluczową rolę w pokonaniu tak zwanego Państwa Islamskiego w Syrii.
YPG, które stanowiło główny trzon Syryjskich Sił Demokratycznych, Ankara uznaje za terrorystów z powodu ich powiązań ze zdelegalizowaną w Turcji separatystyczną Partią Pracujących Kurdystanu (PKK).
Po szczycie NATO w Londynie Erdogan powiedział dziennikarzom, że sojusznicy z NATO nie mogą pozostawić Turcji samej w walce z terroryzmem po tym, jak - na wniosek przywódców Francji, Niemiec i Polski oraz sekretarza generalnego Sojuszu - zaakceptowała ona plan obrony wschodniej flanki.
Szczyt w cieniu kryzysu Sojuszu
Szefowie państw i rządów 29 krajów wchodzących w skład NATO przyjechali do brytyjskiej stolicy w momencie wzmożonych napięć między krajami członkowskimi. Powodem jest m.in. nagłe wycofanie amerykańskich wojsk z północnej Syrii, wypowiedzi prezydenta Francji Emmanuela Macrona o "śmierci mózgu” NATO, a także podział obciążeń związany z wydatkami poszczególnych państw na obronność.
W 2014 roku Sojusz wypracował porozumienie, że każdy kraj członkowski zwiększy własne wydatki na obronę do 2 procent PKB do 2024 roku. Wiele państw nie osiąga tego progu. USA wydają znacznie więcej na obronę już teraz - około 3,4 procent PKB. To blisko 70 procent ogólnych wydatków na obronę wszystkich państw członkowskich NATO.
Autor: momo//rzw / Źródło: Reuters, tvn24.pl