Korea Północna zaatakuje - przewiduje była ekspertka CIA zajmująca się Pjongjangiem Sue Mi Terry. Nie będzie to jednak, jej zdaniem, uderzenie frontalne. Jak donosi "New York Times", Stany Zjednoczone i Korea Południowa pracują tymczasem nad proporcjonalną odpowiedzią na ewentualny atak.
Zdaniem Terry, która w CIA zajmowała się Koreą Północną w latach 2001-2008, atak Pjongjangu nie będzie atomowy, bo "wojna na pełną skalę będzie oznaczała koniec północnokoreańskiego reżimu". - Pjongjang to wie i chce tego uniknąć - mówiła Terry portalowi wired.com.
Atak, jej zdaniem, nie będzie też przypominał artyleryjskiego ostrzału wyspy Jonpjeng z 2010 roku. - Będzie to coś przebiegłego i pomysłowego, trudnego definitywnie do przypisania Korei Północnej i trudnego do natychmiastowej odpowiedzi Waszyngtonu czy Seulu - uważa Amerykanka.
Jej zdaniem, będzie to stosunkowo niewielki atak z niewielką liczbą ofiar. - Coś jak (zatopienie) Cheonan [południowokoreańskiej korwety w 2010 r. - red.] jest bardziej prawdopodobne, niż ostrzelanie Jonpjeng, ponieważ zmniejsza szansę stanowczego kontruderzenia Południa - uważa Terry.
Jak odpowiedzą sojusznicy?
Na ograniczony atak Korei Północnej najwyraźniej przygotowuje się Seul i Waszyngton. Jak informuje "New York Times", powołując się na amerykańskich urzędników, kontratak sojuszników ma polegać na zaatakowaniu źródła ataku tą samą bronią. Oznacza to na przykład, wyjaśnia dziennik, że jeśli Korea Północna ostrzela południowokoreańską wyspę, Południe odpowie ogniem o takiej samej intensywności.
W ostatnich dniach Seul ostrzegł, że Pjongjang może w najbliższej przyszłości wystrzelić jeden ze swoich pocisków, prawdopodobnie typu Musudan. Przedstawiciele Pentagonu zapewniają, że będą kontrolować lot rakiety i w ciągu kilku sekund będą mogli ocenić, w którą stronę pocisk będzie zmierzał.
Jeśli będzie leciał w kierunku Korei Południowej, Japonii lub amerykańskiej bazy na Guam, Amerykanie wkroczą do akcji. Jeśli jednak ocenią, że pocisk wyląduje w oceanie, pisze "NYT", Pentagon nie zareaguje, nawet jeśli rakieta będzie miała kurs nad Japonią.
Tylko jeśli będą uzbrojone w atom
Z pewnością Amerykanie nie zamierzają uderzać na pociski, kiedy będą już na wyrzutniach. Wyjątkiem będzie, pisze dziennik, moment, gdy będą pewni, że są uzbrojone w głowice nuklearne. W technologiczną zdolność Pjongjangu do wyprodukowania takich głowic Waszyngton jednak mocno wątpi.
Wątpliwość Amerykanie, pisze dziennik, mają jeszcze jednak co najmniej jedną: czy zaatakowana, nawet w małym stopniu i zakresie, Korea Południowa nie odpowie zbyt mocno na północnokoreańską prowokację? - Przesadna reakcja Korei Południowej to poważne zagrożenie i pracujemy nad tym problemem - powiedział cytowany przez "NYT" wysoki urzędnik amerykańskiej administracji.
Autor: mtom / Źródło: wired.com, nytimes.com