Prokuratury w Szwajcarii i Turcji wszczęły w poniedziałek osobne śledztwa w sprawie transparentu, jaki pojawił się na sobotniej demonstracji w Bernie i przedstawiał tureckiego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana z przystawionym do głowy pistoletem.
Regionalna prokuratura w Bernie otworzyła śledztwo w sprawie możliwego "publicznego prowokowania do przestępstw lub przemocy" - poinformował rzecznik miejscowej policji Dominik Jaeggi. Jak dodał, policjanci zbierali dowody, gdy transparent był niesiony podczas pokojowej demonstracji przed gmachem szwajcarskiego parlamentu, ale nie interweniowali.
Turecka agencja państwowa Anatolia również w poniedziałek przekazała, że prokuratura w Stambule wszczęła własne śledztwo, a osoby odpowiedzialne za incydent mogą zostać oskarżone m.in. o przynależność do organizacji terrorystycznej, obrazę głowy państwa i rozpowszechnianie propagandy terrorystycznej.
Według Anatolii stambulska prokuratura zleciła policji ustalenie tożsamości demonstrantów, którzy rozwinęli transparent, argumentując, że w sprawę zamieszana była m.in. Partia Pracujących Kurdystanu (PKK) - separatystyczna organizacja zdelegalizowana w Turcji i uznawana za ugrupowanie terrorystyczne przez USA i Unię Europejską.
Do sprawy transparentu, który oprócz wizerunku tureckiego przywódcy zawierał także napis "Zabić Erdogana jego własną bronią", odniósł się w poniedziałek sam Erdogan. - Przygotowali transparent ze mną i bronią przystawioną do mojej głowy. Mówili "zabić Erdogana" - powiedział na wiecu w ramach kampanii przed kwietniowym referendum konstytucyjnym. - Nikt nie jest w stanie skrócić życia, jakie zaplanował dla mnie Bóg - dodał.
Zieloni się odcinają
Regula Tschanz z Zielonej Partii Szwajcarii, która współorganizowała sobotnią demonstrację, zapewniła, że miała ona promować pokój i demokrację. - Całkowicie sprzeciwiamy się treści tego transparentu - podkreśliła. Sobotnia manifestacja, w której udział wzięło kilka tysięcy osób, w tym Kurdowie, miała charakter apelu do Turków, by głosowali na "nie" w tureckim referendum w sprawie zwiększenia uprawnień prezydenta.
Z powodu manifestacji Ankara wezwała charge d'affaires, a następnie ambasadora Szwajcarii, domagając się podjęcia kroków prawnych wobec osób odpowiedzialnych za sprawę transparentu - podał Reuters, powołując się na źródła w tureckim rządzie. Według Turcji wiec został zorganizowany przez sympatyków organizacji terrorystycznych i był wymierzony w Erdogana. Sprawa sobotniej demonstracji pojawiła się w czasie, gdy Turcja prowadzi spór z kilkoma krajami w Europie po odwołaniu w nich wystąpień tureckich ministrów przed referendum konstytucyjnym, a także wśród oskarżeń o ingerowanie Turcji w szwajcarską politykę. Zaplanowane na 16 kwietnia referendum w Turcji dotyczy nowelizacji ustawy zasadniczej, która przewiduje zmianę systemu politycznego w kraju z parlamentarnego na prezydencki. Zakłada m.in., że prezydent będzie jednocześnie szefem państwa i rządu, będzie mógł sprawować władzę za pomocą dekretów, a także rozwiązywać parlament. Wzrośnie także jego wpływ na wymiar sprawiedliwości. Według statystyk szwajcarskiego rządu w kraju tym mieszka ok. 68 tys. Turków. Na stronie tureckiej ambasady w Szwajcarii jest mowa o 130 tys. obywateli Turcji.
Autor: mw/sk / Źródło: PAP